poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział trzydziesty

Corall
Była nieprzytomna przez cztery dni. W tym czasie pod stałym nadzorem młodego małżeństwa lekarzy, jej rany powolutku się goiły, ale ślady w postaci blizn i tak pozostaną nieodwracalną pamiątką po tamtym wydarzeniu. Osłabła prawie ze wszystkich sił, ale nie poddawała się. Miała dla kogo żyć, a przynajmniej takie miała wrażenie.
Późnym wieczorem, albo już chyba w nocy, podniosła ciężkie powieki. Delikatne światło lampki nocnej nie biło ją po oczach,  na szczęście. Wargi miała blade i suche, czuła się w tym miejscu jakby wyobcowana. Rozejrzała się dookoła, ale nie rozpoznawała tego miejsca. To ją dezorientowało, przez co czuła się źle. Ból w lewym ramieniu i jakieś dziwne usztywnienie na prawym barku jej przeszkadzało, nie mogła się podnieść z miejsca i wstać. Jej powieki na nowo opadły, przysłaniając świat wokół. Jedyne czego teraz chciała, to zobaczyć kogoś, kogo zna, komu może zaufać. Czy znała kogokolwiek takiego w tym miejscu?
Travis.
To imię zadziałało jak kotwica. Trzymało ją na granicy życia, nie pozwalając przekroczyć cienkiej linii w kierunku śmierci. Jej oddech nagle stał się cięższy, głębszy i jakby szybszy. Jakby naprawdę walczyła o przetrwanie. Wiedziała, a przynajmniej czuła, że była w bardzo złym stanie. Nie chciała jeszcze umierać. Tyle było rzeczy, które chciała zrobić, tyle słów, które chciałaby powiedzieć, tyle miejsc, które chciałaby zobaczyć...

Travis
Cztery dni spędził czuwając przy jej łóżku, aż wreszcie otworzy oczy i wybudzi się, a w tedy będzie mógł błagać ją o wybaczenie. Wiedział, że nie zawinił, chociaż może nie powinien zostawiać ją samą sobie w obozie pełnym wilkołaków. Ale i w tedy mogłoby się coś stać, cokolwiek. Mimo wszystko był na siebie wściekły, że leży teraz nieprzytomna z licznymi ranami. A co jeśli zrazi się do obozu? A co jeśli nie będzie chciała cię znać? Takie i wiele innych pytań krążyło po jego głowie. Jedyne z czego był zadowolony to decyzja jego ojca odnośnie winowajcy całego zdarzenia. Został wydalony ze stada co chyba jest najgorszą z możliwych kar. Samotność dla wilkołaka to coś przez co można stracić zmysły. Osamotnienie zabija od wnętrza wilka, albo prowadzi do zatracenia. Travisowi jednak nie było żal, a wręcz przeciwnie, acz musiał sporo naprosić ojca by zgodził się na wybranie takiej kary. Jednak Travis widział w tym słuszność i lepsze to niżby miał sam się z nim rozprawić, bo w tedy na pewno wilkołak skończyłby znacznie gorzej. 
Siedział na krześle podpierając głowę na dłoni. Zaczynał przysypiać, bo siedział tak już bardzo długo, bez snu i jedzenia w ustach. Nie miał jednak zamiaru odstępować Corall, gdy była w takim stanie. Przebudził się, gdy wyczuł, że jej oddech się zmienił. Wyprostował się i przetarł twarz po czym skupił na dziewczynie. Chwycił jej dłoń w swoje i ucałował jej wierzch.
-Błagam obudź się, bo inaczej nigdy tego sobie nie wybaczę. I chyba wolę byś mnie nienawidziła niż nigdy więcej się nie uśmiechnęła.- Powiedział niezbyt głośno wpatrując się w jej twarz.

Corall
W prawdzie nie była całkowicie nieprzytomna. Czuła dotyk, słyszała jego głos i cichy oddech... Problem tkwił w fakcie, że nie mogła nawet drgnąć. Może to przez te wszystkie leki znieczulające które jej podano? Może to przez fakt, że nadal stała na rozdrożu i nie wiedziała którą drogę wybrać?
Jej oddech przyspieszył. Znowu. Czuła się jak wtedy, gdy była mała i z dnia na dzień dostała tak wysokiej gorączki, że trafiła prosto do szpitala. Jak człowiek płonący na stosie. Teraz czuła to samo. Nie wiedziała czy rzeczywiście była ciepła czy nie.
Musiało minąć prawie dwadzieścia pięć minut, żeby "paraliż" minął. Żeby wszystko zaczęło działać normalnie. A przynajmniej tak się jej zdawało. Palce jej dłoni drgnęły. Wolniutko je rozprostowała, później znów zwinęła w pięść, jednak znów drgnęły, kiedy opuszkami palców przypadkiem dotknęła ran po zdartej skórze. Pewnie to miała być jej niechciana pamiątka, kiedy broniła się przed upadkiem. Przekręciła głowę odrobinę na bok, przez co grzywka opadła jej na oczy. Nie miała siły by podnieść dłoń i je odsunąć, więc po prostu tak została. Delikatnie uchyliła też powieki, ale dzięki głowie nachylonej pod kątem, światło jej nie raziło. Mimo iż spała, wcale nie była wypoczęta. Wręcz przeciwnie - była tak zmęczona, że ledwo trzymała oczy otwarte. Jednak teraz, po tych wszystkich dniach spędzonych w ciemności i paraliżu, bała się zasnąć.
Czuła ciężar czyjejś dłoni na swojej. Wolno i z dziwną dla niej ostrożnością, spojrzała w dół. Ktoś trzymał  jej dłoń, ale nie była w stanie określić kto. Musiała mocno uderzyć się w głowę, bo wszystko co pamiętała to okropny ból. Nie pamiętała co się stało, i to ją przerażało.

Travis
Odruchowo puścił na chwilę jej dłoń, ale tylko dlatego, że nie wiedział o co chodzi. Tak długo trwała w bezruchu, a on tak długo musiał czekać, żeby się obudziła. Odzwyczaił się? Nie, raczej zaczął zapominać. Chociaż z drugiej strony jak mógł zapomnieć jej dotyk, spojrzenie, jej śmiech? Nie odzywał się, jedynie patrzył jak uważnie rozgląda się po otoczeniu. Jakby próbowała sobie przyswoić gdzie się znajduje, co się stało. Prawdopodobnie jej głowa była teraz pełna pytań, sprzecznych myśli i wszystkiego innego, aczkolwiek wolał ich na razie nie naruszać.
- Corall? - zaczął cicho, jakby niepewnie. Nie chciał od razu na nią naskakiwać, tylko... No właśnie. Tylko co? Martwił się o nią, w końcu została zaatakowana przez jednego z nich. W głowie chłopaka pojawiały się najczarniejsze scenariusze, ale kiedy ruszyła dłonią, a później zaczęła się rozglądać, dostrzegł światło w ciemności.
Widział, że dziewczyna próbuje się przekręcić i podnieść.
- Leż spokojnie. - mruknął, podnosząc się nieco z krzesła. Poprawił dziewczynie poduszkę. - Wciąż masz usztywniony bark. Musisz być z tym ostrożna. - wytłumaczył delikatnie.
Otworzyła lekko usta, ale szybko je zamknęła. Nie wiedział dlaczego, ale zakuło go w klatce piersiowej, gdy po tym niby nic nie znaczącym geście, odwróciła wzrok. Owszem, rozumiał, że musi sobie wszystko przyswoić. W końcu to ona padła ofiarą. Musiała czuć się mocno skołowana.
Siedział z nią jakieś piętnaście minut, w całkowitym milczeniu. Grobową ciszę przerywało jedynie tykanie zegara na ścianie i cichutki dźwięk kroplówki. Gdy ktoś - młoda lekarka - otworzyła drzwi, Travis niemal podskoczył na krześle. Corall wciąż leżała nieruchomo, patrząc niezmiennie w jeden punkt. Odzyskała przytomność, tyle dobrze.
- Wybacz, ale muszę cię wyprosić. Chcę zdjąć jej opatrunki, więc lepiej, żebyśmy zostały same. - powiedziała kobieta czułym, niemalże matczynym głosem. Travis nie miał za bardzo wyjścia. Skinął głową i podniósł się z krzesła. Nim jednak wyszedł, pochylił się nad dziewczyną i delikatnie ucałował ją w skroń. Nie zareagowała. Czy była na niego zła? Ta myśl kuła go w serce, ale nie wykluczał takiej możliwości.
Opuścił pokój i zamknął za sobą drzwi.

----------------------------------------------------------------------------
Zgaduję, że nikt nie spodziewał się nas po tak dłuuugiej przerwie ;)
Ale sami pewnie wiecie - szkoła, szkoła, egzaminy i jeszcze raz szkoła.
Mnie zwłaszcza uderzają teraz egzaminy, ale daję radę ^_^
+ mogę niemal obiecać, że teraz rozdziały będą pojawiały się regularnie :)
Kto trzyma mnie za słowo? :D

1 komentarz:

  1. Ja na pewno będę cię trzymać za słowo! Travis zachowywał się jak typowy chłopak swojej ukochanej. Ale on jest czuły, po za tym wyobrażam go sobie i naprawdę jest cholernie gorący. Hihi. Natomiast Corall, no cóż. Miejmy nadzieję, że go nie znienawidzi, a wręcz na odwrót, że się w nim zakocha. Oczywiście oczekuję tej sceny. Jak mogłoby być inaczej! Czyli mam się spodziewać częstych rozdziałów? Jestem w niebie! Pozdrawiam :* xoxo, elose.

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o szczerą opinię w komentarzach. To właśnie Wasze słowa wywołują uśmiechy na naszych twarzach, a także wskazują błędy, które w przyszłości się nie powtórzą.

Szkolne plotki

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony