Corall
Kolejne pół godziny spędzili w jej pokoju. Głównie rozmawiali o wszystkim i o niczym, a jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Od dawna nie mogła z nikim spokojnie porozmawiać, przed każdym coś ukrywała. Przed Heaven prawie wszystko co wiedziała. Przed Danielem... Cóż, tego tematu może nie poruszajmy. Przed Stephanie wszystko i jeszcze więcej. A przed Travisem? Co mogła przed nim ukryć, skoro mógł zajrzeć do jej myśli kiedy tylko chciał?
Po długim, chłodnym prysznicu i kilkakrotnym upewnianiu się przez wilkołaka, że nie utopiła się w kabinie prysznicowej, wyszła z łazienki ubrana w białą koszulę zapinaną na guziki z podwiniętymi rękawami nieco nad łokciami i jasnoniebieskie rybaczki. Ramię w ramię wyszła z chłopakiem z budynku i od razu poczuła się dziwnie niepewnie. Co powinna powiedzieć, kiedy ktoś ją zaczepi? Czuła na sobie ciekawe spojrzenia dzieci, które na chwilę przerwały zabawy, by znów na nią spojrzeć. Starszych oczu już nie czuła, bo oni już wiedzieli kim jest. I jak działa jej krew na ich geny...
Kilka głębszych wdechów i już się uspokoiła. Nie chciała panikować, wolała być neutralnie nastawiona na wszystko. I właśnie to próbowała zrobić. Był neutralnie nastawioną, normalną dziewczyną. W otoczeniu wilkołaków, ale to najmniejszy szczegół.
- Travis! - Usłyszał za sobą kobiecy głos. Przystanął i odwrócił się w stronę brunetki.
- Leah. - Mruknął cicho przyglądając się uważnie dziewczynie.
- Młodzi rozpętali bójkę, przemienili się i nie mogą wrócić. Zaczęli szaleć. Pomożesz? - Poprosiła na wdechu. Widział jej potargane włosy i zadrapanie na ramieniu. Bez zawahania skinął głową. Wilczyca na przeniosła swoje spojrzenie na Corall, skrzywiła się i na pewno nie był to przyjazny wzrok.
- Wrócę niedługo. Po prostu bądź sobą. - Zwrócił się do Corall z uśmiechem. Wyciągnął i dotknął jej policzka po czym razem z Leah ruszyli w stronę lasu.
- A kiedyś wolałeś brunetki. - Rzuciła kąśliwie Leah i na tyle głośno by Corall była w stanie ją usłyszeć. Travis wywrócił tylko oczami. Stare dzieje, ale wiedział, że ona akurat mu tak łatwo nie odpuści, choć on nie chciał do tego już wracać i na pewno nie miał zamiaru dać się znów jej podejść. Wiedział, że ją zranił, ale teraz wiedział, że dobrze zrobił, a ona powinna po prostu zająć się sobą, a nie rozpamiętywaniem przeszłości. Ignorował jej kolejne zaczepki i skupił się tylko na awanturujących się młodzikach. Z nimi zawsze są jakieś problemy. Miał też nadzieję, że Corall sama jakoś się odnajdzie w obozie i nic złego się nie stanie, bo w sumie nie mógł odpowiadać za każdego, a doskonale wiedział, że wszyscy nie są przychylnie nastawieni do przyjazdu blondynki.
Westchnęła przeciągle i odprowadziła ich spojrzeniem. Musiała się pozbyć tego wszystkiego, całej niepewności i wszystkiego, co nią targało. Ale cóż, tego jednego akurat mogła się spodziewać - wykrakała.
Odwróciła się nagle, słysząc za sobą trzask. Niby normalne, w końcu obóz jest położony w środku lasu, ale ją to wystraszyło. Po za tym zaskakujący był fakt, że oddaliła się spory kawałek od obozu... A przed nią rozciągał się nieskończony las. Pokręciła głową do własnych myśli i postawiwszy krok w przód, odbiła się od kogoś, straciła równowagę i omal nie upadła. Właśnie. Omal, bo czyjeś silne ramię zdążyło ją złapać, a raczej objąć mocno w talii i przycisnąć do swojego ciepłego ciała. Podniosła wzrok z przerażeniem w oczach, które stopniowo przechodziło w zaskoczenie i cień zainteresowania. Nie znała tego wilkołaka. Widziała go kilka razy z daleka, ale nigdy nie zamienili słowa. Teraz jednak stali w dość niefortunnej pozycji. On trzymał ją w talii, powstrzymując przed upadkiem, a ona trzymała dłonie na jego ramionach tak kurczowo, jak tonący trzyma się koła ratunkowego. Zaniemówiła, kiedy ich spojrzenie się skrzyżowało. Chłopak miał młodą, niemal nastoletnią twarz, ale musiała to powiedzieć - był przystojny. Krótko ostrzyżone, czarne włosy były ułożone na żelu, a głębokie, niebieskie oczy dość nietypowe dla wilków (czego dowiedziała się dopiero po przeczytaniu konkretnego akapitu w dzienniku jej ojca) zdawały się przenikać osobę na wskroś. Znowu przyłapała się na gapieniu, czego konsekwencją były rumieńce na jej policzkach. Nieznajomy uśmiechnął się łobuzersko i bezpiecznie odstawił ją na ziemię. Ona również odsunęła od niego dłonie, od razu coś z nimi robiąc.
- Przepraszam, powinnam była uważać. - powiedziała szybko, tłumacząc się ze swojego czynu. Westchnęła przeciągle i pokręciła głową do własnych, rozbieganych myśli. - Corall. - przedstawiła się z delikatnym, dość niepewnym uśmiechem.
- Wiem. - odparł czarnowłosy wilk i ujął jej dłoń. Przesunął po niej wierzchu kciukiem i uniósłszy ją do ust, ucałował ją delikatnie. Na twarz dziewczyny wbiegł jeszcze większy rumieniec. - Peter. - powiedział, z powrotem się prostując. Wyglądał młodo... Ale mogła się założyć, że określenie "młodo" mijało się z prawdą. Mimo wszystko dziwnie się zachowywał. Przyglądał się jej jakby byli przynajmniej parą, a nawet się nie znali. Jeden jego krok w przód oznaczał dwa kroki Corall w tył. Pech chciał, że za plecami miała drzewo i oparła się o nie. - Wiesz ile tracisz trzymając się Grey'a? Życia nie poznasz. - powiedział prosto z mostu, zmniejszając odległość ich dzielącą do minimum i pochylając się nad nią. Zamknęła mocno oczy i usłyszała, jak wolno wciąga powietrze, po czym rozległ się cichutki pomruk. Czuła, jak kładzie dłoń na jej biodrze i przyciąga bliżej siebie, oczywiście ignorując jej próby odepchnięcia go. Był od niej silniejszy, zbyt pewny siebie. Wtedy to poczuła i wszystko stało się jasne. Alkohol. Pewnie wrócił z miasta totalnie pijany, rozbił się gdzieś na drodze autem i teraz szedł lasem, na ślepo szukając drogi powrotnej. No i jak na złość natrafił na biedną, strachliwą Corall.
- Uspokójcie się. Gniew sprawił, że się przemieniliście, a panika z nim zmieszana nie pozwoli wam wrócić do swojej poprzedniej postaci. - Travis przeniósł spojrzenie na Leah. - Zabierz jednego i poczekaj, aż się uspokoi. W tedy się zmieni. - Dziewczyna pokiwała głową, zmieniła się w wilka i zniknęła wraz z młodym między drzewami. Na pewno łatwiej im będzie się uspokoić, gdy zostaną rozdzieleni. - Usiądź, pomyśl o czymś przyjemny, gdy jesteś w ciele człowieka, myśl że tego chcesz, skup się na tym, a wszystko inne niech cię nie obchodzi. - Przyglądał się Chrisowi, który powoli zaczynał nabierać opanowania. Myślami trącał jego myśli i czuł, że nimi oddala się od tego miejsca. Po kilku minutach przed Travisem stał niewysoki chłopak z potarganymi, długimi, brązowymi włosami i nieco poobijanym ciele.
- Dzięki. - Rzucił z uśmiechem. Travis skinął mu tylko łbem. Wyczuła kilka innych wilków w okolicy obozu. Jedne myśli jednak go zaniepokoiły. O dziwo były związane z Corall. Jego uszy mimowolnie zaczęły obracać się i nerwowo nasłuchiwać. W końcu namierzył podejrzanego osobnika i ruszył w jego stronę zagłębiając się w bur.
- Nie zagryzaj. - poprosił chrapliwym głosem, a jego oddech owiał jej szyję i twarz. Pochylał się nad nią, był niebezpiecznie blisko niej. Był odważny i nader pewny siebie, to mogła powiedzieć bez najmniejszego wahania. Rozejrzała się ponad jego ramieniem. Zawędrowała zdecydowanie za daleko. Z tego miejsca widziała główną drogę którą jechali do obozu wilkołaków, więc na sto procent była bardzo daleko. Pewnie nawet nikt nie zauważył jej zniknięcia... Ba, niektórzy (na przykład nielubiąca jej znajoma Travisa) na pewno bardzo się z tego cieszą. - Grey nas zdradził. Zdradził siostrę... Więc ciebie też zdradzi, ślicznotko. - mruczał do jej ucha, muskając jego płatek ciepłymi wargami. Chciała uciec, chciała coś zrobić... Nic nie mogła. Wilk napierał na nią jeszcze bardziej, aż kora drzewa zaczęła wbijać się w jej skórę przez materiał koszuli. Drżała jeszcze mocniej. Czuła, jak przeniósł się niżej, znacząc jej szyję i zostawiając a skórze różowe ślady. Kiedy ona zaczynała się szarpać, ten się śmiał, przyciągał ją jeszcze bliżej siebie, dłońmi wędrując po jej ciele.
O nie, tego już za wiele! Używając całej siły, które jej pozostały odepchnęła go od siebie aż ten się zatoczył. Z kilkusekundowym opóźnieniem odwróciła się na pięcie i zaczęła biec. Szybka łapała oddech, jej ciało drżało, a nogi zaczęły się plątać. Biegła w kierunku obozu, do miejsca, gdzie będzie mogła się schować i nikt jej nie znajdzie. Była już niemal przy granicy, już widziała tlące się światła w oddali, ale wtedy usłyszała zwierzęcy warkot i coś powaliło ją na ziemię. Powietrze uszło z niej jak z pękniętego balonika, kiedy uderzyła z impetem w spory głaz. Czuła jak jej krew zaczęła płynąć wolno po skórze, plamiąc białą koszulę i przyklejając ją do jej ciała. Coś przygniatało ją do ziemi, nie wiedziała tylko co. Odwróciła głowę tak, by zobaczyć chociaż troszkę co przyciska ją do gruntu. Jedyne co dostrzegła, to rudawo-piaskowe futro i błysk białych kłów. Po okolicy rozległ się jej krzyk, kiedy ciało Corall zalała fala potwornego bólu. Miał swoje źródło w kilku miejscach, biodra, żebra, nogi... Ale rozszarpywane ramię i szyja były robotą silnych szczęk wilka. Czuła wilgoć spływającą po jej ciele, czuła jak słabnie wraz z utratą krwi. Z chwili na chwilę przestawała walczyć. Ból był nie do zniesienia.
- Trav, źle z nią! - Rzuciła ciemnowłosa. Może i z reguły bywa złośliwa i nie podobał się jej fakt, iż ktoś taki kręci się wokół Travisa nikomu nigdy nie życzyła śmierci.
- Russell zabierz go do mojego ojca. - Polecił na co brunet skinął głową. Szarpnął wilkołaka za poły bluzki i zaczął prowadzić do obozu. Travis szybko pochwycił Corall w ramiona.- Corall nie poddawaj się. - Ucałował ją w czoło.- Przepraszam. - Dodał. Był na siebie wściekły. Nie powinien zostawiać jej samej, nie tutaj, nigdy. Obiecał jej przecież, że będzie bezpieczna, ale z drugiej strony nie mógł odpowiadać za pijanego faceta, co nie zmienia tego, iż naraził ją na niebezpieczeństwo.
Na szczęście nie byli daleko od obozowiska. Zaniósł ją do domku, w którym mieszkało młode małżeństwo, oboje lekarze. Służyli za tutejszy szpital. Musieli sobie jakoś radzić, a do zwykłego lekarza pojechać nie mogli. Dziwne byłoby gdyby na oczach lekarzy ktoś sam z siebie zaczął się goić i powracać do zdrowia, aczkolwiek nie zawsze dzieje się to samoczynnie.
Przyjęli ich z otwartymi ramionami. Travis położył nieprzytomną Corall na jednym z łóżek. Oboje z Leah zostali wyproszeni z pokoju. Chodził w tą i z powrotem. Z jednej strony chciał zostać i czekać, ale z drugiej strony chciał dopilnować by wilkołaka odpowiednio ukarano, acz najchętniej rozszarpałby go na strzępy.
- Idź. To i tak trochę potrwa, a w razie czego przyjdę i ci wszystko powiem. - Zaproponowała. Miło go zaskoczyła. Czasem jej nie rozumiał, raz złośliwa wręcz chłodna innym razem sama z siebie wyciąga pomocną dłoń. To zawsze go intrygowało i pociągało w niej. Była dla niego zagadką. Teraz rozumiał jednak, że jej nie kochał. Był zauroczony, darzył silnym uczuciem, ale nie kochał jej prawdziwie, to nie ona była tą jedyną - wybranką nie tylko jego, ale także wilka, który w nim jest.
- Nie chce robić ci problemu. - Utkwił w niej swoje spojrzenie.
-To nie problem, jest dla ciebie ważna, czy mi się to podoba, czy nie. - Wyciągnęła dłoń i uścisnęła jego rękę.- Idź.- Dodała i puściła go. Pokiwał głową, rzucił ostatnie spojrzenie drzwiom do pokoju po czym jak wystrzelony z procy opuścił domek i udał się do swojego domu.
Travis
Czuł się na prawdę swobodnie, nie czuł się już jak ktoś kto wraca do domu z podkulonym ogonem. Corall napawała go spokojem, choć nadal wielu rzeczy nie był pewien i o wiele rzeczy musiał się martwić. Jednak w tej chwili nie sięgały go problemy związane z tym kim jest on sam i Corall, to że łowcy są silniejsi niż zwykle. Poczucie szczęścia, które już dawno go nie ogarnęło na nowo się pojawiło. I nie myślał o tym ile złego przez niego się stało. Teraz to po prostu nie miało dla niego znaczenia i napawał się tym momentem, bo wiedział, że wiecznie trwać to nie będzie, a potrzebował odpoczynku od problemów. Fizycznie był silny, ale zdawał sobie sprawę, że psychika nieco się posypała.- Travis! - Usłyszał za sobą kobiecy głos. Przystanął i odwrócił się w stronę brunetki.
- Leah. - Mruknął cicho przyglądając się uważnie dziewczynie.
- Młodzi rozpętali bójkę, przemienili się i nie mogą wrócić. Zaczęli szaleć. Pomożesz? - Poprosiła na wdechu. Widział jej potargane włosy i zadrapanie na ramieniu. Bez zawahania skinął głową. Wilczyca na przeniosła swoje spojrzenie na Corall, skrzywiła się i na pewno nie był to przyjazny wzrok.
- Wrócę niedługo. Po prostu bądź sobą. - Zwrócił się do Corall z uśmiechem. Wyciągnął i dotknął jej policzka po czym razem z Leah ruszyli w stronę lasu.
- A kiedyś wolałeś brunetki. - Rzuciła kąśliwie Leah i na tyle głośno by Corall była w stanie ją usłyszeć. Travis wywrócił tylko oczami. Stare dzieje, ale wiedział, że ona akurat mu tak łatwo nie odpuści, choć on nie chciał do tego już wracać i na pewno nie miał zamiaru dać się znów jej podejść. Wiedział, że ją zranił, ale teraz wiedział, że dobrze zrobił, a ona powinna po prostu zająć się sobą, a nie rozpamiętywaniem przeszłości. Ignorował jej kolejne zaczepki i skupił się tylko na awanturujących się młodzikach. Z nimi zawsze są jakieś problemy. Miał też nadzieję, że Corall sama jakoś się odnajdzie w obozie i nic złego się nie stanie, bo w sumie nie mógł odpowiadać za każdego, a doskonale wiedział, że wszyscy nie są przychylnie nastawieni do przyjazdu blondynki.
Corall
Na słowa Travisa tylko uśmiechnęła się lekko i skinęła nerwowo głową. Być sobą w otoczeniu wilkołaków? Łatwo mówić, trudniej wykonać. Mimo wszystko musiała spróbować być... No cóż, normalną Corall, którą kiedyś w San Francisco znali wszyscy. Chciała odświeżyć tamto uczucie, jak to jest być jedną na najwyższym szczeblu hierarchii społecznej. Jednak ze swoją słabą orientacją w terenie na pewno szybko się zgubi. Domyśliła się, że dziewczyna która zawołała Travisa zdecydowanie jej nie lubiła. Nieprzyjazne spojrzenia i później ta docinka, która miała swe drugie dno nieco obudziły w Corall niepewność. A jeśli ma rację? Jeśli Travisowi tak naprawdę na niej nie zależy, a ona głupia tylko robi sobie niepotrzebną nadzieję?Westchnęła przeciągle i odprowadziła ich spojrzeniem. Musiała się pozbyć tego wszystkiego, całej niepewności i wszystkiego, co nią targało. Ale cóż, tego jednego akurat mogła się spodziewać - wykrakała.
Odwróciła się nagle, słysząc za sobą trzask. Niby normalne, w końcu obóz jest położony w środku lasu, ale ją to wystraszyło. Po za tym zaskakujący był fakt, że oddaliła się spory kawałek od obozu... A przed nią rozciągał się nieskończony las. Pokręciła głową do własnych myśli i postawiwszy krok w przód, odbiła się od kogoś, straciła równowagę i omal nie upadła. Właśnie. Omal, bo czyjeś silne ramię zdążyło ją złapać, a raczej objąć mocno w talii i przycisnąć do swojego ciepłego ciała. Podniosła wzrok z przerażeniem w oczach, które stopniowo przechodziło w zaskoczenie i cień zainteresowania. Nie znała tego wilkołaka. Widziała go kilka razy z daleka, ale nigdy nie zamienili słowa. Teraz jednak stali w dość niefortunnej pozycji. On trzymał ją w talii, powstrzymując przed upadkiem, a ona trzymała dłonie na jego ramionach tak kurczowo, jak tonący trzyma się koła ratunkowego. Zaniemówiła, kiedy ich spojrzenie się skrzyżowało. Chłopak miał młodą, niemal nastoletnią twarz, ale musiała to powiedzieć - był przystojny. Krótko ostrzyżone, czarne włosy były ułożone na żelu, a głębokie, niebieskie oczy dość nietypowe dla wilków (czego dowiedziała się dopiero po przeczytaniu konkretnego akapitu w dzienniku jej ojca) zdawały się przenikać osobę na wskroś. Znowu przyłapała się na gapieniu, czego konsekwencją były rumieńce na jej policzkach. Nieznajomy uśmiechnął się łobuzersko i bezpiecznie odstawił ją na ziemię. Ona również odsunęła od niego dłonie, od razu coś z nimi robiąc.
- Przepraszam, powinnam była uważać. - powiedziała szybko, tłumacząc się ze swojego czynu. Westchnęła przeciągle i pokręciła głową do własnych, rozbieganych myśli. - Corall. - przedstawiła się z delikatnym, dość niepewnym uśmiechem.
- Wiem. - odparł czarnowłosy wilk i ujął jej dłoń. Przesunął po niej wierzchu kciukiem i uniósłszy ją do ust, ucałował ją delikatnie. Na twarz dziewczyny wbiegł jeszcze większy rumieniec. - Peter. - powiedział, z powrotem się prostując. Wyglądał młodo... Ale mogła się założyć, że określenie "młodo" mijało się z prawdą. Mimo wszystko dziwnie się zachowywał. Przyglądał się jej jakby byli przynajmniej parą, a nawet się nie znali. Jeden jego krok w przód oznaczał dwa kroki Corall w tył. Pech chciał, że za plecami miała drzewo i oparła się o nie. - Wiesz ile tracisz trzymając się Grey'a? Życia nie poznasz. - powiedział prosto z mostu, zmniejszając odległość ich dzielącą do minimum i pochylając się nad nią. Zamknęła mocno oczy i usłyszała, jak wolno wciąga powietrze, po czym rozległ się cichutki pomruk. Czuła, jak kładzie dłoń na jej biodrze i przyciąga bliżej siebie, oczywiście ignorując jej próby odepchnięcia go. Był od niej silniejszy, zbyt pewny siebie. Wtedy to poczuła i wszystko stało się jasne. Alkohol. Pewnie wrócił z miasta totalnie pijany, rozbił się gdzieś na drodze autem i teraz szedł lasem, na ślepo szukając drogi powrotnej. No i jak na złość natrafił na biedną, strachliwą Corall.
Travis
Dwaj chłopacy, bardzo młodzi bo zaledwie siedemnastoletni, którzy w swoim życiu przeszli dopiero dwie pełnie pokłócili się o ironio o dziewczynę. Nie potrafili jeszcze kontrolować swojego gniewu jak i przemian co skończyło się bójką. Gdy Travis przyszedł na miejsce wraz z Leah dwójkę wilków próbował rozdzielić starszy wilkołak. Oczywiście na marne. Wokół fruwały strzępki sierści, ziemia była poorana wilczymi pazurami, mniejsze drzewa zostały połamane, gałęzie walały się po ziemi. Ogólnie pobojowisko, a wilki mimo, iż zwracały na siebie już mniejszą uwagę widocznie zaczynały panikować. Nie mogli z powrotem wrócić do ludzkiej postaci, ale nic dziwnego. Travis jeszcze wyczuwał ich gniew, a dodatkowa panika w niczym nie pomagała. Za dużo emocji by mogli się przemienić. W młodym wieku to bardzo przeszkadza, później nie będą zwracali na to uwagi. Grey sam się przemienił. Górował nad młodzikami wzrostem i niemal każdym wilkołaczym atutem. Warknął głośno by zwrócić na nich swoją uwagę. Skulili się nieco, skomląc, a ich myśli to była jedna wielka plątanina wypowiadanych słów, aż głowa zaczyna boleć. Dlatego też nie było mu śpieszno do przejęcia tytułu alfy. Zajmowanie się młodymi jest dość uciążliwe.- Uspokójcie się. Gniew sprawił, że się przemieniliście, a panika z nim zmieszana nie pozwoli wam wrócić do swojej poprzedniej postaci. - Travis przeniósł spojrzenie na Leah. - Zabierz jednego i poczekaj, aż się uspokoi. W tedy się zmieni. - Dziewczyna pokiwała głową, zmieniła się w wilka i zniknęła wraz z młodym między drzewami. Na pewno łatwiej im będzie się uspokoić, gdy zostaną rozdzieleni. - Usiądź, pomyśl o czymś przyjemny, gdy jesteś w ciele człowieka, myśl że tego chcesz, skup się na tym, a wszystko inne niech cię nie obchodzi. - Przyglądał się Chrisowi, który powoli zaczynał nabierać opanowania. Myślami trącał jego myśli i czuł, że nimi oddala się od tego miejsca. Po kilku minutach przed Travisem stał niewysoki chłopak z potarganymi, długimi, brązowymi włosami i nieco poobijanym ciele.
- Dzięki. - Rzucił z uśmiechem. Travis skinął mu tylko łbem. Wyczuła kilka innych wilków w okolicy obozu. Jedne myśli jednak go zaniepokoiły. O dziwo były związane z Corall. Jego uszy mimowolnie zaczęły obracać się i nerwowo nasłuchiwać. W końcu namierzył podejrzanego osobnika i ruszył w jego stronę zagłębiając się w bur.
Corall
Kiedy chłopak zmierzył ją niemalże głodnym spojrzeniem, ona speszyła się jeszcze bardziej i zagryzła dolną wargę. Nadal czuła jego dłonie na biodrach, które przyciągał do swoich. Oddech dziewczyny przyspieszył, ale ze strachu. Pijani ludzie są zdolni do wszystkiego. Ale wilkołaki? Tego nie wiedziała. Gdy zagryzła dolną wargę, Peter uniósł jej podbródek w dwa palce. Kciukiem przesunął po jej dolnej wardze, jednocześnie uwalniając ją spod nacisku zębów.- Nie zagryzaj. - poprosił chrapliwym głosem, a jego oddech owiał jej szyję i twarz. Pochylał się nad nią, był niebezpiecznie blisko niej. Był odważny i nader pewny siebie, to mogła powiedzieć bez najmniejszego wahania. Rozejrzała się ponad jego ramieniem. Zawędrowała zdecydowanie za daleko. Z tego miejsca widziała główną drogę którą jechali do obozu wilkołaków, więc na sto procent była bardzo daleko. Pewnie nawet nikt nie zauważył jej zniknięcia... Ba, niektórzy (na przykład nielubiąca jej znajoma Travisa) na pewno bardzo się z tego cieszą. - Grey nas zdradził. Zdradził siostrę... Więc ciebie też zdradzi, ślicznotko. - mruczał do jej ucha, muskając jego płatek ciepłymi wargami. Chciała uciec, chciała coś zrobić... Nic nie mogła. Wilk napierał na nią jeszcze bardziej, aż kora drzewa zaczęła wbijać się w jej skórę przez materiał koszuli. Drżała jeszcze mocniej. Czuła, jak przeniósł się niżej, znacząc jej szyję i zostawiając a skórze różowe ślady. Kiedy ona zaczynała się szarpać, ten się śmiał, przyciągał ją jeszcze bliżej siebie, dłońmi wędrując po jej ciele.
O nie, tego już za wiele! Używając całej siły, które jej pozostały odepchnęła go od siebie aż ten się zatoczył. Z kilkusekundowym opóźnieniem odwróciła się na pięcie i zaczęła biec. Szybka łapała oddech, jej ciało drżało, a nogi zaczęły się plątać. Biegła w kierunku obozu, do miejsca, gdzie będzie mogła się schować i nikt jej nie znajdzie. Była już niemal przy granicy, już widziała tlące się światła w oddali, ale wtedy usłyszała zwierzęcy warkot i coś powaliło ją na ziemię. Powietrze uszło z niej jak z pękniętego balonika, kiedy uderzyła z impetem w spory głaz. Czuła jak jej krew zaczęła płynąć wolno po skórze, plamiąc białą koszulę i przyklejając ją do jej ciała. Coś przygniatało ją do ziemi, nie wiedziała tylko co. Odwróciła głowę tak, by zobaczyć chociaż troszkę co przyciska ją do gruntu. Jedyne co dostrzegła, to rudawo-piaskowe futro i błysk białych kłów. Po okolicy rozległ się jej krzyk, kiedy ciało Corall zalała fala potwornego bólu. Miał swoje źródło w kilku miejscach, biodra, żebra, nogi... Ale rozszarpywane ramię i szyja były robotą silnych szczęk wilka. Czuła wilgoć spływającą po jej ciele, czuła jak słabnie wraz z utratą krwi. Z chwili na chwilę przestawała walczyć. Ból był nie do zniesienia.
Travis
Zapuszczał się coraz głębiej. Czuł całym sobą, że coś złego się stało dlatego też zawył głośno nawołując Russella oraz Leah. Dość szybko zjawili się u jego boku, jak za starych, dawnych czasów. Narzucił bardzo szybkie tempo, a zatrzymał się dopiero w tedy, gdy wyraźnie poczuł zapach Corall. Widział z tego miejsca czerń drogi, która przebijała się między drzewami. Zaczął węszyć, wyczuł jeszcze dwa zapachy. Alkohol i woń innego wilkołaka. Warknął pod nosem i ruszył biegiem za tymi zapachami. Na sekundę zamarł, gdy ujrzał wilkołaka pochylającego się nad Corall, gdy czuł jej krew. Skoczył do przodu powalając bardzo szybko i łatwo wilka. Kłapnął na niego paszczą i kazał się zmienić. Niechętnie to zrobił, a Travis uczynił to samo w ślad za nim. Leah i Russell pochylali się obok Corall.- Trav, źle z nią! - Rzuciła ciemnowłosa. Może i z reguły bywa złośliwa i nie podobał się jej fakt, iż ktoś taki kręci się wokół Travisa nikomu nigdy nie życzyła śmierci.
- Russell zabierz go do mojego ojca. - Polecił na co brunet skinął głową. Szarpnął wilkołaka za poły bluzki i zaczął prowadzić do obozu. Travis szybko pochwycił Corall w ramiona.- Corall nie poddawaj się. - Ucałował ją w czoło.- Przepraszam. - Dodał. Był na siebie wściekły. Nie powinien zostawiać jej samej, nie tutaj, nigdy. Obiecał jej przecież, że będzie bezpieczna, ale z drugiej strony nie mógł odpowiadać za pijanego faceta, co nie zmienia tego, iż naraził ją na niebezpieczeństwo.
Na szczęście nie byli daleko od obozowiska. Zaniósł ją do domku, w którym mieszkało młode małżeństwo, oboje lekarze. Służyli za tutejszy szpital. Musieli sobie jakoś radzić, a do zwykłego lekarza pojechać nie mogli. Dziwne byłoby gdyby na oczach lekarzy ktoś sam z siebie zaczął się goić i powracać do zdrowia, aczkolwiek nie zawsze dzieje się to samoczynnie.
Przyjęli ich z otwartymi ramionami. Travis położył nieprzytomną Corall na jednym z łóżek. Oboje z Leah zostali wyproszeni z pokoju. Chodził w tą i z powrotem. Z jednej strony chciał zostać i czekać, ale z drugiej strony chciał dopilnować by wilkołaka odpowiednio ukarano, acz najchętniej rozszarpałby go na strzępy.
- Idź. To i tak trochę potrwa, a w razie czego przyjdę i ci wszystko powiem. - Zaproponowała. Miło go zaskoczyła. Czasem jej nie rozumiał, raz złośliwa wręcz chłodna innym razem sama z siebie wyciąga pomocną dłoń. To zawsze go intrygowało i pociągało w niej. Była dla niego zagadką. Teraz rozumiał jednak, że jej nie kochał. Był zauroczony, darzył silnym uczuciem, ale nie kochał jej prawdziwie, to nie ona była tą jedyną - wybranką nie tylko jego, ale także wilka, który w nim jest.
- Nie chce robić ci problemu. - Utkwił w niej swoje spojrzenie.
-To nie problem, jest dla ciebie ważna, czy mi się to podoba, czy nie. - Wyciągnęła dłoń i uścisnęła jego rękę.- Idź.- Dodała i puściła go. Pokiwał głową, rzucił ostatnie spojrzenie drzwiom do pokoju po czym jak wystrzelony z procy opuścił domek i udał się do swojego domu.
Rozpoczęła się szkoła (już dawno, ale dopiero teraz dociera to do bloggerów, przynajmniej do mnie), a weny z dnia na dzień coraz mniej. Mimo to, blog nadal żyje, a my nadal mamy zamiar pisać, jednak rozdziały będą pojawiać się rzadziej. Liczymy jednak na Wasze wsparcie w komentarzach, bo bez tego też idzie cienko. Kolejna część jest w trakcie pisania, możliwe, że na weekendzie ujrzy światło dzienne.
Także, do napisania :)
~ Anarion
Biedna Corall. Jak ten parszywy kundel śmiał jej to zrobić? Pijany czy nie, ugryzł ją! Zasługuje na wygnanie albo coś!
OdpowiedzUsuńCo rozdziału jak.zwykle cudowny!
Taa, zaczęła się szkoła. Ja też mam bardzo mało czasu na swój blog, doskonale Was rozumiem!
Pozdrawiam,
Annabel