Travis
Do wieczora pokazywał jej cały teren, który należy do wilkołaków. Trochę się nachodzili, ale nic złego się nie działo i chyba mógł śmiało powiedzieć, że było miło. Wiadomość o jego powrocie jak i przyjeździe Corall rozniosła się niezwykle szybko. Nie wzbudzali już takiego zainteresowania, gdy przechodzili obok kogoś. W końcu przyszedł czas na ognisko. Zaprowadził ją na polaną znajdującą się kawałek za jego domem. Spora grupa dzieciaków, niektórzy dorośli także zbierali się wokół paleniska, którego leżały pnie drzew, na których było można usiąść. Kto jednak się spóźnił siadał na ziemi. Dziadek Travisa już zajmował jedno z miejsc, a ognień pochłaniał drwa. Szary dym unosił się ku granatowemu niebu nakrapianemu gwiazdami.
-Rzadko kiedy ktoś z zewnątrz słucha naszych opowieści i bierze w tym udział.- Powiedział cicho na ucho Corall, siadając na pniu. Niektórzy dzierżyli w dłoniach małe, drewniane fujarki i flety.
-Wilki od zawsze oznaczały jedność i siłę.- Zaczął najstarszy z grona wrzucając biały proszek do ognia, a instrumenty zaczęły cicho przygrywać.
-Teraz patrz.- Szepnął i skinął na ogień.
-Teraz my jesteśmy jednością i siłą.- Wraz z jego słowami płomienie zmieniały się w biegnące w kółko wilki, niektóre z nich wyły. Po chwili bardziej w środku pojawili się tańczący ludzie ubrani w wilcze skóry. Wokół było słychać wycie wilków, ich warkot i szczek. Jednak dźwięki nie pochodziły, ani z paleniska, ani z zarośli. Ta dzika symfonia przedzierała się między zebranymi, ale także przez nich. Oczy wilkołaków pobłyskiwały złotem.- Nasi przodkowie wierzyli, że duchy trzymają nad nimi pieczę. Składali do nich wszystkie swoje prośby i skargi.- Wszystko to obrazowało ognisko i cicha muzyka wydobywająca się z instrumentów.- Żyli oni zgodnie z naturą i jej zasadami, jednak nie tylko oni stąpali po tej ziemi. Lud ten zaczęły nawiedzać demony, niszczyły i palił wszystko co spotykały na swej drodze. Były okrutnymi istotami, zimnymi, pozbawionymi miłości i sumienia. Niosły ze sobą jedynie śmierć i smutek. Najstarszy z rodziny nie rozumiał co zrobili, że ściągnęli na siebie takie nieszczęście. Prosili duchy o wsparcie, o siłę. Ludzi odwiedził wilk. Z początku bali się zwierzęcia, ale gdy przemówił zrozumieli, że duchy odpowiedziały. Każdy kto ufnie podszedł do wilka i dotknął jego kryzy na drugi dzień otrzymał dar przeistoczenia się w niego. Duchy zesłały na ludzi nieustępliwość, odwagę i siłę. Ludzie wilki bronili swoich domostw, ale gdy demony zniknęły zaczęły nawiedzać innych. My, w zamian za wszystko musieliśmy chronić tych, którym nie starczało sił. Demony zniknęły, a nas było coraz więcej. To był zaszczyt mieć w sobie cząstkę wilka, dlatego każdy kto przechodził przemianę bez zastanowienia stawał przeciw złu. Teraz znów nawiedzają nas demony, ale zupełnie inne niż naszych przodków. Nie siła teraz może nam pomóc, a zrozumienie.- Zakończył, a wszystkie dźwięki i obrazy w ognisku zniknęły. Oczy Travisa przybrały znów orzechowy odcień, a rodzicie dzieciaków zaczęli przynosić kiełbaski i picie.
A ona tkwiła odmienna ze swoim błękitem.
Zamrugała parokrotnie gdy melodia ustała i zniknęła obrazy. Wtedy przeniosła wzrok na własne dłonie. Wychodziło na to, że dawny wróg wilkołaków wrócił, ale nie w tamtej postaci. W formie łowców. Ale przecież nie wszyscy byli źli. Nie każdy chciał śmierci wilków. I może to było dziwne, ale wierzyła, że jej ojciec nie pozostawił jedynie dzienników. Ktoś z teraźniejszych łowców musiał kontynuować jego ścieżkę, poszukiwania, dochodzenia... Wszystkie jego notatki mogły przecież posłużyć obecnym łowcom jako materiał, z którego mogliby się uczyć o wilkach...
Głupie myślenie, tak. Ale za to jakie realne.
- O niczym takim. - powiedziała szczerze. Jej chaotycznego myślenia nikt nie zrozumie, czasami nawet ona sama. Tak, kolejna irracjonalna rzecz. Z uśmiechem przytaknęła. - Było... Interesujące. - powiedziała profesorskim tonem, ale po chwili się zaśmiała. Nigdy jej to nie wychodziło, ale nawet w takich chwilach warto było trochę pożartować. Co z tego, że między nimi panuje prawie że "stan wojenny". Teraz jednak chyba nikt nie zwracał na to uwagi.
Przyglądała sie biegającym dzieciom. Ich obecność przynosiła jej jako taki spokój - energia emanująca od nich zawsze była dobra, wesoła i przynosiła typową dziecięcą radość nawet najbardziej zdenerwowanym osobom. Wiedziała dobrze o czym mówi, bo kilka lat temu jej cały dom wywrócił się do góry nogami, kiedy urodziła się Andrea. Wszystko po tym było inaczej.
- A tak na serio, to nie spodziewałam się. - powiedziała po chwili milczenia. - To znaczy, domyślałam się, że ktoś będzie coś opowiadał, ale nie spodziewałam się całej reszty. - uściśliła, na nowo wbijając wzrok w ogień. Czuła na kolanach jego ciepło docierające aż do miejsca w którym siedzieli.
-Cieszę się, że zgodziłaś się tutaj przyjechać.- Powiedział znów się jej przyglądając.
- Szczerze? - rzuciła retorycznie. - Ja też się cieszę. - powiedziała z lekkim śmiechem. To było naprawde fajne doświadczenie móc skosztować życia wilków na prawdę.
Gdy ona była dzieckiem często jeździła z rodzicami po kraju. Zwiedzali różne miejsca, byli w wielu miastach, dużo widzieli. Ale kiedy w ich rodzinie pojawiła się Andrea, a ich trasa musiała zostać przerwana, wróciła bolesna, szara rzeczywistość. Zmiana szkoły na prywatną nieco wpłynęła na jej zachowanie, ale przyniosła same pozytywy co do jej edukacji.
Podniosła wzrok znad płomieni gdy dostrzegła idącego w ich kierunku Russella. Co ją nieco zaskoczyło, to jego zmieszana, jakby niepewna mina. Zazwyczaj chłopak był wesoły, uśmiechnięty, pełen życia... Czyżby coś się stało? Zmarszczyła brwi i pytająco spojrzała na Travisa.
-Ktoś chce ci coś pokazać.- Powiedział z nieznacznym uśmiechem. Mogła je przeczytać, ale wątpił by ktokolwiek oddał je na własność. Travis chciał jej na tyle ufać by móc śmiało oddać dzienniki, ale chyba nie miał tyle ufności w sobie. Skinął na nią głową i ruszył w stronę domu. Jego także ciekawiła zawartość dzienników jej ojca. Nigdy ich nie czytał i chyba zrobiła to tylko jedna osoba, jego dziadek.
Szła ramię w ramię z Travisem, rozglądając się na boki. Kiedy jakieś dziecko uśmiechnęło się do niej, ona odwzajemniła ten gest. Lubiła dzieci, ale nie miała do nich ręki, wiedziała to między innymi dlatego, że nie umiała zajmować się młodszą siostrą, jednak wiedziała jak się z nią bawić.
Ostatecznie okazało się, że to rzeczywiście dziadek Travisa ich wołał. Mimowolnie zaczęła się denerwować, chociaż domyślała się dlaczego. Nie wiedziała co od niego usłyszy ani jak to na nią zadziała.
-Zapisywał tutaj wszystko. Nasze zachowanie, wilcze zachowanie, swoje przemyślenia... Wszystko.- Uśmiechnął się ciepło do niej.- Miłej lektury.- Dodał i wyszedł.
-Zostawić cię?- Spytał Travis spoglądając na podniszczone okładki i Corall. Podszedł bliżej dziewczyny. Położył dłoń na jej policzku.- Nie śpiesz się.- Uśmiechnął się do niej.- Będę u siebie jak coś.- Puścił jej oczko i poszedł do siebie.
Spojrzała na Travisa, gdy jego ręka dotknęła policzka dziewczyny. Automatycznie się zarumieniła, ale skinęła głową. Przeniosła spojrzenie na pierwszą, nieco zniszczoną okładkę. W prawym dolnym rogu, złotawym kolorem wypisane było "Pamiętnik", a nieco niżej imię i nazwisko właściciela. Wiedziała z własnego doświadczenia, że pamiętniki to rzeczy jak święte, ale ten mimo wszystko otworzyła. Już na pierwszej stronie widziała szkice, rysunki, tabele... O tak, czeka ją bardzo pouczająca lektura.
Pół godziny później była w przydzielonej jej sypialni i przy zaświeconej lampce dokładnie czytała pamiętnik ojca. Dużo jego własnych opinii na temat wszystkiego co widział...
Westchnął cicho. Otworzył okno, a przyjemny chłodny wiatr wpadł do środka. Zaciągnął się tak świeżym i dobrze znanym powietrzem. Na prawdę miło jest być w końcu w domu.
Corall
Kiedy Travis powiedział, żeby patrzyła na ogień, skupiła na nim swój wzrok. Obrazy pojawiające się w płomiennych jęzorach były niezwykłe i przykuwały spojrzenie. To mogła być historia wilkołaków. Czyli nie tylko teraz ich gatunek miał kłopoty. Gatunek? Raczej lud. Teraz, dosłownie otoczona wilkami nie mogła mówić - czy nawet myśleć! - o nich jak o odrębnym gatunku. Byli po prostu dużą grupą, która w ukryciu mieszkała tuż obok niczego nie świadomych ludzi. Dostrzegła też kątem oka zmianę barwy oczu wilkołaków. Nie ważne jaki był ich naturalny kolor oczu - podczas wypowiadanych przez najstarszego słów, zmieniał się on na złoto. Czyste, lśniące w płomieniach ognia złoto.A ona tkwiła odmienna ze swoim błękitem.
Zamrugała parokrotnie gdy melodia ustała i zniknęła obrazy. Wtedy przeniosła wzrok na własne dłonie. Wychodziło na to, że dawny wróg wilkołaków wrócił, ale nie w tamtej postaci. W formie łowców. Ale przecież nie wszyscy byli źli. Nie każdy chciał śmierci wilków. I może to było dziwne, ale wierzyła, że jej ojciec nie pozostawił jedynie dzienników. Ktoś z teraźniejszych łowców musiał kontynuować jego ścieżkę, poszukiwania, dochodzenia... Wszystkie jego notatki mogły przecież posłużyć obecnym łowcom jako materiał, z którego mogliby się uczyć o wilkach...
Głupie myślenie, tak. Ale za to jakie realne.
Travis
-O czym myślisz?- Spytał z lekkim uśmiechem. On się wychował na takich opowieściach. Nadal wywiera na nim to ogromne wrażenie, ale znał już wiele z historii. Przyglądał się jej z zaciekawieniem. Nie potrafił sobie wyobrazić jak może się czuć i jakie wrażenia na niej wywołało ognisko jak i całe to miejsce. Był ciekaw czy czuła się obco, może była zagubiona, czy zaciekawiona.- Podobało ci się?- Nad ogniskiem zaczęły skwierczeć kiełbaski. Niektóre z dzieciaków ganiały się wokół, a inni znów zniknęli w gąszczu. Nie każdy jest zwolennikiem towarzystwa, ale tutaj każdy znajduje miejsce dla siebie i chyba to jest najlepsze w tym miejscu. Nikt tutaj nie jest odmieńcem, ani nieproszonym gościem. Zresztą wśród mieszkańców "obozu" było można znaleźć wiele osób innego pochodzenia. Kiedyś był tutaj nawet Rosjanin. Tęsknił za tym miejscem... Za otoczeniem i ludźmi. Znów czuł, że gdzieś przynależy. W końcu wilkołaki jeszcze bardziej potrzebują grupy, swojego miejsca i osób. Lustrował wszystko spojrzeniem, przypominając sobie każdy szczegół, który zatarł się przez te pięć lat.
Corall
Podniosła na niego spojrzenie i chwilę tak patrzyła. Później z rumieńcem odwróciła wzrok.- O niczym takim. - powiedziała szczerze. Jej chaotycznego myślenia nikt nie zrozumie, czasami nawet ona sama. Tak, kolejna irracjonalna rzecz. Z uśmiechem przytaknęła. - Było... Interesujące. - powiedziała profesorskim tonem, ale po chwili się zaśmiała. Nigdy jej to nie wychodziło, ale nawet w takich chwilach warto było trochę pożartować. Co z tego, że między nimi panuje prawie że "stan wojenny". Teraz jednak chyba nikt nie zwracał na to uwagi.
Przyglądała sie biegającym dzieciom. Ich obecność przynosiła jej jako taki spokój - energia emanująca od nich zawsze była dobra, wesoła i przynosiła typową dziecięcą radość nawet najbardziej zdenerwowanym osobom. Wiedziała dobrze o czym mówi, bo kilka lat temu jej cały dom wywrócił się do góry nogami, kiedy urodziła się Andrea. Wszystko po tym było inaczej.
- A tak na serio, to nie spodziewałam się. - powiedziała po chwili milczenia. - To znaczy, domyślałam się, że ktoś będzie coś opowiadał, ale nie spodziewałam się całej reszty. - uściśliła, na nowo wbijając wzrok w ogień. Czuła na kolanach jego ciepło docierające aż do miejsca w którym siedzieli.
Travis
-To już stary zwyczaj. Zawsze najstarszy z nas opowiada. Nawet byś nie uwierzyła ile tych historii jest.- Odpowiedział zatapiając wzrok w ogniu.- Poza tym mamy sporo innych, dla ciebie pewnie dziwnych, rytuałów.- Dodał. Na chwilę odpłynął myślami do wspomnień, gdy był młodszy i tak samo jak teraz wszyscy słuchali jak jego dziadek opowiada. Pamiętał też, gdy pierwszy raz zabrano go na ognisko... Ten pierwszy raz był najbardziej niesamowity ze wszystkich, choć niemal za każdym razem opowiadana jest inna opowieść. Wspominał też, gdy razem z Russellem nie chcieli siedzieć w miejscu i ganiali wokół, albo wymyślali różne psikusy. Uśmiechnął się pod nosem. Kiedyś było lepiej i łatwiej. Nie musiał zastanawiać się nad każdą decyzją, wybierać. Westchnął cicho.-Cieszę się, że zgodziłaś się tutaj przyjechać.- Powiedział znów się jej przyglądając.
Corall
Uśmiechnęła się na jego słowa.- Szczerze? - rzuciła retorycznie. - Ja też się cieszę. - powiedziała z lekkim śmiechem. To było naprawde fajne doświadczenie móc skosztować życia wilków na prawdę.
Gdy ona była dzieckiem często jeździła z rodzicami po kraju. Zwiedzali różne miejsca, byli w wielu miastach, dużo widzieli. Ale kiedy w ich rodzinie pojawiła się Andrea, a ich trasa musiała zostać przerwana, wróciła bolesna, szara rzeczywistość. Zmiana szkoły na prywatną nieco wpłynęła na jej zachowanie, ale przyniosła same pozytywy co do jej edukacji.
Podniosła wzrok znad płomieni gdy dostrzegła idącego w ich kierunku Russella. Co ją nieco zaskoczyło, to jego zmieszana, jakby niepewna mina. Zazwyczaj chłopak był wesoły, uśmiechnięty, pełen życia... Czyżby coś się stało? Zmarszczyła brwi i pytająco spojrzała na Travisa.
Travis
Ściągnął brwi i przyglądał się badawczo przyjacielowi. W końcu skinął głowa i podniósł się z miejsca. Spojrzał na Corall.-Ktoś chce ci coś pokazać.- Powiedział z nieznacznym uśmiechem. Mogła je przeczytać, ale wątpił by ktokolwiek oddał je na własność. Travis chciał jej na tyle ufać by móc śmiało oddać dzienniki, ale chyba nie miał tyle ufności w sobie. Skinął na nią głową i ruszył w stronę domu. Jego także ciekawiła zawartość dzienników jej ojca. Nigdy ich nie czytał i chyba zrobiła to tylko jedna osoba, jego dziadek.
Corall
Ściągnęła brwi i poszła za nimi. Kto chciał jej coś pokazać? Może chodziło o dzienniki? Bardzo prawdopodobne, ale co ona z nimi zrobi? W ogóle pozwolą jej je zatrzymać? Tyle pytań, a tak mało czasu, by odpowiedzieć na nie wszystkie.Szła ramię w ramię z Travisem, rozglądając się na boki. Kiedy jakieś dziecko uśmiechnęło się do niej, ona odwzajemniła ten gest. Lubiła dzieci, ale nie miała do nich ręki, wiedziała to między innymi dlatego, że nie umiała zajmować się młodszą siostrą, jednak wiedziała jak się z nią bawić.
Ostatecznie okazało się, że to rzeczywiście dziadek Travisa ich wołał. Mimowolnie zaczęła się denerwować, chociaż domyślała się dlaczego. Nie wiedziała co od niego usłyszy ani jak to na nią zadziała.
Travis
Mężczyzna przyniósł tylko cztery na prawdę grube dzienniki, które wręczył Corall. Położył dłoń swoją pomarszczoną dłoń na jej ramieniu.-Zapisywał tutaj wszystko. Nasze zachowanie, wilcze zachowanie, swoje przemyślenia... Wszystko.- Uśmiechnął się ciepło do niej.- Miłej lektury.- Dodał i wyszedł.
-Zostawić cię?- Spytał Travis spoglądając na podniszczone okładki i Corall. Podszedł bliżej dziewczyny. Położył dłoń na jej policzku.- Nie śpiesz się.- Uśmiechnął się do niej.- Będę u siebie jak coś.- Puścił jej oczko i poszedł do siebie.
Corall
Kiedy tylko poczuła w dłoniach ciężar niezwykle grubych dzienników wiedziała, że czekają ją długie godziny czytania. Ale to w sumie najmniejszy problem. Od zawsze uwielbiała czytać.Spojrzała na Travisa, gdy jego ręka dotknęła policzka dziewczyny. Automatycznie się zarumieniła, ale skinęła głową. Przeniosła spojrzenie na pierwszą, nieco zniszczoną okładkę. W prawym dolnym rogu, złotawym kolorem wypisane było "Pamiętnik", a nieco niżej imię i nazwisko właściciela. Wiedziała z własnego doświadczenia, że pamiętniki to rzeczy jak święte, ale ten mimo wszystko otworzyła. Już na pierwszej stronie widziała szkice, rysunki, tabele... O tak, czeka ją bardzo pouczająca lektura.
Pół godziny później była w przydzielonej jej sypialni i przy zaświeconej lampce dokładnie czytała pamiętnik ojca. Dużo jego własnych opinii na temat wszystkiego co widział...
Wilkołaki okazały się inne, niż od początku przypuszczaliśmy. Nie stanowią zagrożenia dla ludzi, pod warunkiem że panują nad własną przemianą. Pełnia jest ich przekleństwem, wtedy nikt nie da rady ich powstrzymać. Są jednak tacy, którzy zatracili się w wilczym instynkcie - to ich łowcy powinni eliminować.- Więc nie tylko ja tak myślę. - szepnęła to siebie, przekręcając kartkę. Na kolejnej stronie zaskoczył ją szczegółowy rysunek lasu i szarego wilka stojącego na wzgórzu. Zwierzę odchylało głowę, miało przymknięte oczy a uszy delikatnie ułożone po sobie. Piękny widok. Mimo wszystko zauważyła szczegóły różniące tego wilka od wilków, jakie czasami można widzieć na Discovery Channel. Ten był znacznie masywniejszy, miał większe łapy i był zdecydowanie większy. Oczami wyobraźni widziała jak szary wilk wydaje z siebie długie, potężne wycie, a po chwili odpowiadają mu kolejne, razem łącząc się w nocną pieść lasu. Uśmiechnęła się pod nosem.
Travis
Przysiadł na parapecie. W pokoju panowała ciemność, którą nieznacznie rozjaśniał blady blask Księżyca. Niedługo znów nadejdzie pełnia. Mimo, iż w tedy odrywa się od wszystkiego, nie lubi tego czasu, gdyż rzadko kiedy zachowuje się cząstkę siebie. Tracisz kilka godzin z życia... Głównie jednak zastanawiał się co Corall odkryje czytając dzienniki ojca. Czy utwierdzą ją w swoim poprzednim postanowieniu, czy może zmienią nastawienie do wilkołaków. Zdecydowanie wolał to drugie. Wiele słyszał o jej ojcu, nawet go poznał, choć niezbyt dobrze, ale mimo wszystko nawet wilkołaki mają swoje tajemnice, słabości które nie powinny być wyciągane na wierzch, a ojciec Corall poznał ich życie niemal od A do Z. Jednak dziadek wypowiadał się o nim dobrze, więc raczej nie miał się czym martwić, poza tym nie wpuścili by łowcy do obozowiska, gdyby nie mieli pewności co do jego zamiarów. Przykre, że tacy łowcy są wyjątkami. Jeśli Corall poszłaby w jego ślady nikt nie mógłby mieć nic przeciwko temu. Ale łowcy z Monterey, w tym Daniel, mają mocno wyrobione zdanie na ten temat, a wszystkich tutaj Travis nie przywiezie, w sumie prędzej by wyciągnęli srebro i zajęli się tępieniem wilków niż chcieli by je poznać.Westchnął cicho. Otworzył okno, a przyjemny chłodny wiatr wpadł do środka. Zaciągnął się tak świeżym i dobrze znanym powietrzem. Na prawdę miło jest być w końcu w domu.
Cudowny rozdział i ten fragment z dziennika świetny i mam nadzieje, że ogólnie zapiski ojca Corall dadzą jej do myślenia ;D I scena jak dziadek Trava przekazał jej te dzienniki była niby krótka, ale tak sweet :D <3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na NN :)
Wny ^^
Cudownie piszesz. Kocham Twój styl.
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały, fajnie że Corall powoli przekonuje się do wilków. Te dzienniki z pewnością pomogą jej poznać wszystkie ich zwyczaje i tajemnice.
To prawda, łowcy powinni likwidować tylko te wilkołaki, które nie potrafią się kontrolować. Ich dotychczasowe postępowanie jest bez sensu.
Z niecierpliwością czekam na nn.
Pozdrawiam,
Annabel
Mam nadzieje ze wygranie temu łowcy. Będzie z Travisem i stanie po stronie wilków!
OdpowiedzUsuńbelieveit-justinbieber.blogspot.com