wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział dwudziesty czwarty

Travis

Następnego dnia, tak jak mówił przyjechał po nią rano. Była dziewiąta, Słońce już przyjemnie dzieliło się swoim ciepłem, a w radiu leciały przyjemne dla ucha piosenki. Mimo, iż z początku trochę narzekał w końcu zgodził się by Russell zabrał się razem z nimi. Nie miał nic przeciwko by jechał, wręcz przeciwnie, bo będzie miał kogoś po swojej stronie, ale mógł przecież pojechać swoim ukochanym motorem. Travis czasem zastanawiał się czy to właśnie honda, którą jeździ Russell nie jest jakimś wcieleniu jego przyszłej ukochanej. O ile w ogóle taka miałaby się w jego pokręconym życiu pojawić. Ale Russell twierdzi, że jest piękna i nie daje na nią powiedzieć nic złego. Co nie zmienia faktu, że mógł na niej pojechać do domu. 
Zatrzymał swojego mustanga niedaleko niej po czym wysiadł z niego i ruszył pod domek na plaży. Zapukał lekko w drzwi. Spoglądał na plażę i rozbijające się o brzeg fale zza ciemnych okularów. W taką pogodę na pewno pojawi się tutaj mnóstwo ludzi. Tłum, coś czego on nie znosi. Gdy otworzyła uśmiechnął się do niej lekko.
-Gotowa?- Spytał. Raczej nie chodziło mu o to czy się spakowała, a raczej czy się nie rozmyśliła. W końcu nie miał zamiaru jej do niczego zmuszać. Jednak pewnie ciekawość wzięła górę. On jednak już przygotowywał się psychicznie do tego co go czeka. Teoretycznie nie ma prawa wstępu, a cały szacunek który miał wypracowany czy też ten, który gwarantowała pozycja, przepadł. No, ale musiał spróbować. Może uda mu się pogodzić z rodziną, a cała reszta spojrzy przychylnie na Corall i będzie jak kiedyś. Pewnie próżne oczekiwania, ale wolał nie podchodzić do tego zbyt sceptycznie. W sumie nie popełnił największej zbrodni widniejącej w czymś na podobę kodeksu. Chociaż niektórzy nadal winili go za śmierć jego siostry, ale to już inna sprawa.

Corall

Pakowała ostatnie rzeczy, kiedy Spark zaczął kręcić się przy drzwiach i po chwili szczekać zrozumiała, że Travis po nią przyjechał. Położyła niewielką torbę na fotelu i otworzyła drzwi. Uśmiechnęła się do niego i w odpowiedzi na jego pytanie skinęła głową. Kucnęła jeszcze przed owczarkiem i wtuliła palce w kryzę na jego szyi.
- Grzecznie, dobrze? Stephanie wróci dzisiaj wieczorem, nie będziesz sam. - obiecała psu i cmoknęła go w głowę. Ten tylko zaskomlał cicho i otarł się pyskiem o jej policzek. Podniosła się na nogi, otrzepała kolana i przełożyła torbę przez ramię. W sumie nie spakowała dużo rzeczy. Ubrań na parę dni, w końcu nie wiedziała ile tam będą, gdzie to jest...
Zamknęła drzwi na klucz i wsunęła go do tylnej kieszeni spodni.
- Czego mam się spodziewać? - spytała nieco zmieszana, kiedy szli do samochodu chłopaka. Domyślała się, że gdy wrócą, Daniel zrobi jej awanturę, ale przynajmniej będzie mogła porównać wersję obu stron i zdecydować po czyjej stronie chce stać. Kogo chce chronić, a kogo niszczyć.
Pamiętała jak jej mówił, że przez to, iż wtedy jej nie zabił, nie ma prawa powrotu do rodzinnych stron. Dlatego też chyba on również obawiał się nieco tego wyjazdu.

Travis

-Jedni będą patrzeć na ciebie z ciekawością, głównie dzieciaki, inni złowrogo lub ze strachem. Niektórzy mogą się pochować w domach, a jeszcze inni będą chcieli cię poznać, będą się cieszyć. Nie było mnie tam pięć lat, nie wiem czy coś się nie pozmieniało.- Odpowiedział. On też się nieco obawiał, jak go przyjmą i czy w ogóle to nastąpi.- Jesteś pod moją powiedzmy pieczą, nikt nie może, a bynajmniej nie powinien ci nic zrobić, ale gdyby wszystko nie poszło po mojej myśli i nie odzyskał prawa powrotu trzymaj się Russella, w tedy też nic ci się nie stanie, ale zrobię wszystko byś była bezpieczna i czuła się tam dobrze.- Zapewnił.Na prawdę chciał by go przyjęto z powrotem. Tęsknił za rodziną i znajomymi, choć zmienił się od tamtego czasu, ale nadal zależy mu na domu.- Niektórzy mogą też źle zareagować na moją obecność, więc nie przejmuj się jak ktoś do mnie do skoczy. Teraz dla nich jestem nikim, a u nas częściowo panuje pewna hierarchia. Ogólnie u nas jest zupełnie inny świat, kultura, historia... Zresztą wszystko zrozumiesz jak dojedziemy.- Dodał. Gdyby wszystko zechciał jej objaśniać mogli by przesiedzieć parę dni nad tym, a pewnie wszystkiego by jej nie opowiedział.Po chwili doszli do samochodu. Wrzucił jej torbę do niedużego bagażnika i zajął miejsce za kierownicą. Russell siedział z tyłu. Ciekawe robił to specjalnie.

Corall

Widziała Russella na tylnym siedzeniu i nieco się zmieszała. Jego słowa odbiły się w głowie blondynki niczym echo. Wzięła głębszy wdech i usiadła na przednim siedzeniu pasażera.
Przemyślmy wszystko jeszcze raz. Emocje wilków co do jej przyjazdu mogą być różne. Jedni mogą być ciekawi, drudzy wystraszeni. Jedni będą chcieli ją poznać, inni wręcz przeciwnie. I ponoć pod opieką Travisa i Russella ma być bezpieczna i jej pobyt wśród wilkołaków miał być "przyjemny".  Ale czy tak będzie to się przekonają. Była ciekawa jednego. Czego dowie się tam o wilkach?
Jakiś czas jechali w milczeniu.
- Właściwie... Kto zaczął to wszystko? - spytała nagle niezbyt głośno. Daniel mówił, że zaczęły wilki. Z kolej Travis mówił, że to łowcy zaczęli. Jak w każdej "wojnie" jedna strona mówi tak, a druga inaczej. Chciała poznać zdanie obu stron na każdy znany jej temat.

Travis

Zacisnął dłonie mocniej na kierownicy. Zerknął w lusterku na Russella, który w tym samym czasie jak Corall przestała mówić zaczął na głos śpiewać piosenkę, którą Travis słyszał po raz pierwszy wy życiu.Co nie jest w żadnym stopniu przyjemne.
-Pewnie obie strony zawiniły, ale my nigdy nie zabijaliśmy specjalnie ludzi. Żyliśmy normalnie obok. Łowcy to osoby, które mają inne podejście do czegoś co się znacznie różni od nich samych. Widzą w nas zagrożenie, niepotrzebnie. Gdy oni zaczęli polować na nas, my zaczęliśmy się bronić, aż w końcu powstało z tego błędne koło. My nie przestaniemy bo obawiamy się ich, oni nie przestaną bo mają zbyt idealistyczne podejście do świata. Ale kto inny lepiej ci to wyjaśni.- Odpowiedział.
-Szaman.- Wtrącił Russell.- Dziadek Travisa, jest na prawdę wiekowy, ale wszyscy idą do niego po radę. Jest jak wyrocznia, psycholog i kanał naukowy w jednym.- Dodał z uśmiechem.
-Racja. Stał kiedyś na czele naszego klanu, z wiekiem oddał to stanowisko swojemu synowi, mojemu ojcu... Z czasem i ja miałem to przejąć, tym samym stać się alfą, a mój ojciec miał zająć miejsce swego ojca. To zawsze przechodzi z pokolenia na pokolenie.- Wyjaśnił.
-W ogóle Travis wspominał ile ma lat?- Trav spojrzał na niego wzrokiem ciskającym pioruny.
-Dużo.- Mruknął blondyn w odpowiedzi nim Corall zdążyła otworzyć usta. Nie lubił o tym mówić. Może i w domu to nie ma znaczenia, ale w ludzkim świecie owszem. Nigdzie nie można zagrzać miejsca na dłużej, bo ludzie dostrzegają, że się nie starzał. To był też główny powód  jego ciągłych przeprowadzek.- Jak masz jeszcze jakieś inteligentne pytania...- tutaj spojrzał znacząco na Russella- to pytaj śmiało. Postaram się odpowiedzieć, choć mówię, wszystkiego najlepiej dowiesz się na miejscu.- Chciał pokazać wilki w dobrym świetle.

Corall

Ściągnęła brwi i spojrzała to na Russella, to na Travisa, jednak dłużej zawiesiła spojrzenie na tym drugim.
- Dużo czyli ile? - dopytywała. - Ten jeden fakt to chyba nic w porównaniu z tym co już wiem, czyż nie? - dodała, zanim którykolwiek z nich zdążył zaprzeczyć.
Tak naprawdę to miała mnóstwo pytań którymi mogła ich zasypać, ale wolała większości nie wypowiadać głośno. Nie dlatego, że nie wiedziała jak ubrać je w słowa. Dlatego, że po prostu bała się odpowiedzi na nie. Nie chciała też wyjść na taką, która wypyta je o wszystko, później wróci do łowców i wszystko im przekaże. Zdrajczynią nie była, a przynajmniej nie chciała nią zostać.
- Inteligentne pytania czyli jakie? Bo podsumowując wszystko czego się dowiedziałam w ostatnich dniach... To nieźle ogłupiałam. - przyznała. Już nawet nie robiła sobie trudu pytając o wszystkie głupoty jakie teraz przychodziły jej na myśl, a było ich naprawdę dużo.
Tak naprawdę to gdyby zrobiła sobie listę tego, czego dowiedziała się od nich i tego, co w dzieciństwie opowiadał jej ojciec, znalazłaby naprawdę wiele podobieństw. To nasunęło jej kolejne pytanie. Jej tata był naprawdę tajemniczą osobą. Był adwokatem, ale nie było go w domu czasami nawet całe tygodnie. A jeśli już się zjawił, to tylko żeby zobaczyć się z jej mamą, z nią i z Andreą. Ostatecznie przespać się i coś zjeść. jej matka nigdy nie drążyła gdzie bywał, ale z biegiem czasu mała Corall zaczęła się nad tym zastanawiać. Nigdy jednak o to nie pytała.
- Kim był mój ojciec? - spytała cicho w zamyśleniu. Jeśli Travis kiedyś mówił, że jej ojciec wiedział kim jest, sam także musiał go znać. A przynajmniej o nim słyszeć. To pytanie nie należało do łatwych, przynajmniej dla niej. Samo wspomnienie rodziny łączyło się z innymi tak, że mimowolnie w myślach widziała obrazy z dnia wypadku.

Travis

-Mamy sto osiemdziesiąt lat.- Odpowiedział zerkając na nią. Domyślał się, że człowiekowi jest ciężko wyobrazić sobie taki szmat czasu, ale jeszcze ciężej jest go przeżyć. Może to i daje szansę zobaczenia całego świata, ale niesie ze sobą też wiele obciążeń. Doskonale wiedział, że ma cały szereg pytań. Sam by miał na jej miejscu, ale obawiał się, że nie na wszystkie zdoła odpowiedzieć lub nie będzie mógł. Wcale nie wymagał by ze wszystkim się godziła i wszystko rozumiała. Miała prawo być zagubiona, a ten wyjazd miał na celu nieco rozjaśnić jej całą tą pokręconą sytuację.
-Nie ważne, pytaj o co zechcesz.- Przez kolejne minuty skupiał się tylko na drodze wracając myślami do wielu spraw, które zostawił nierozwiązane. Wracał też do osób, które nie będą najszczęśliwsze widząc go ponownie.
-Twój ojciec?- Powtórzył pytanie. Nie znał tego mężczyzny zbyt dobrze, ale zawsze.- Był łowcą, ale nie takim jak Daniel, czy jego znajomi. To był dobry człowiek. Nie znałem go za dobrze, ale wiele słyszałem. Nie zabijał wszystkich wilkołaków spotkanych na swojej drodze. Zabijał tylko tych, którzy nie panowali nad sobą i nie chcieli się tego nauczyć, albo tych którzy utykali w zwierzęcej formie i dziczeli. Pozbywał się prawdziwego zagrożenia, a do tego starał się poznać nas od środka. Tak jak ty niedługo. Spisywał dzienniki, ale po jego śmierci my je przejęliśmy by nie wpadły w ręce reszty łowców. W formie bezpieczeństwa musieliśmy je przejąć.- Kątem oka przyglądał się jej. Na pewno nie było łatwo tego słuchać. Okazuje się, że najbliższa ci osoba była zupełnie kimś innym, a poza tym Travis sam nie lubi mówić o osobach które stracił.

Corall

Zaciskała szczęki gdy Travis mówił o jej ojcu. Mimowolnie, nie robiła tego celowo.
- Dlaczego nic nie powiedział? - spytała łamiącym się głosem. Ciekawiło ją też czy będzie mogła zobaczyć te dzienniki... Cóż, ostatecznie była jego córką, miała prawo do wszystkiego, co należało do jej rodziców, więc mogła je również zatrzymać. Patrząc na sytuację przez pryzmat prawa - oczywiście.
- Okej... Czyli, że był inny niż reszta... Ufano mu chociaż? To mogłoby częściowo pomóc, chociaż... - urwała i pokręciła głową. - Nie ważne. - mruknęła szybko i wlepiła wzrok w zmieniający się krajobraz za oknem. Rozległe lasy... Taka sama sceneria jak w dniu wypadku...
Dlaczego stale o tym myślała?! Pokręciła energicznie głową jakby odganiając od siebie przykre myśli.Na jej nieszczęście, nie podziałało.
Jechali dłuższy czas w milczeniu. Piosenki z radia przynosiły tyle wspomnień. Śpiewającą, a raczej fałszującą Andreę, mamę, kiedy spoglądała na nią ze śmiechem, tatę, który w tym czasie spoglądał na Corall w odbiciu wstecznego lusterka...
A potem jeleń na drodze i krzyk.

Travis

-Nie chciał cię narażać. Tak sądzę. Może sadził, że jak będzie trzymał cię z daleka od tego świata to nic ci się nie stania.- Nie znał odpowiedzi na to pytanie i wątpił by kiedykolwiek usłyszała najprawdziwszą odpowiedź zgodną z prawdą.
-Mój dziadek mu ufał, a wśród łowców cieszył się szacunkiem.- Odpowiedział, choć jego dziadek mógł znacznie więcej powiedzieć na ten temat. Widział jej zdenerwowanie, dostrzegł w jaki sposób patrzy na las. Wiedział doskonale o czym teraz myśli, nie musiał nawet zakradać się do jej myśli.
Przykrył jej dłoń swoją.
-Nie zadręczaj się tym.- Powiedział cicho na chwilę odwracając wzrok z drogi na nią. Nie chciał by ciągle do tego wracała. W takich chwilach czuł się jeszcze bardziej winny, a nie lubił tego uczucia, bo kojarzy mu się z siostrą, czego nie lubi wspominać. Zabrał swoją dłoń i więcej się nie odezwał. Jak będzie pytać odpowie, jak nie będzie milczał.

3 komentarze:

  1. Nie wiem co powiedzieć. Wow. Super!

    louistomlinson-bad.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział! O boże! Nie ma Daniela! Wielkie zdziwienie! o.o Travisiątko i Corallątko <3 Jak ja ich uwielbiam *.* Rozdział jak zawsze genialny! Macie talent do pisania! :* Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, zresztą jak wszystkie ^^ Uwielbiam Travisa i Corall <3

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o szczerą opinię w komentarzach. To właśnie Wasze słowa wywołują uśmiechy na naszych twarzach, a także wskazują błędy, które w przyszłości się nie powtórzą.

Szkolne plotki

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony