niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział siedemnasty

Corall

Zrzuciła szlafrok i rozwiesiła go na krześle w części jadalnej salonu. Nawet nie zauważyła faktu, iż jest w piżamach składających się z białej, cieniutkiej koszulki, biały sportowy biustonosz pod nią i krótkie, szare spodenki do biegania. Pozamykała szczelniej okna, dłonie lekko jej drżały, a było to coraz bardziej widoczne po każdym grzmocie czy błysku pioruna. Naprawdę się bała, ale nie chciała tego aż tak dobitnie pokazywać, zwłaszcza przy nim. Chociaż teraz... Chyba mogła pozwolić sobie na strach. Spojrzała na stojącego na korytarzu Travisa. Zmierzyła go szybko spojrzeniem i - unikając dotyku jego skóry - wzięła od niego swój wilgotny teraz ręcznik. Cały czas milczeli. Ręcznik powiesiła na drzwiach łazienkowych, by wysechł, a sama podała mu drugi, nieco większy.
- Po prostu chodź. - mruknęła i skinęła głową w kierunku salonu. - I nawet nie mów, że nie chcesz robić kłopotu. Sama się w to wkręciłam, więc biorę wszystko na siebie. - dodała zanim chłopak w ogóle otworzył usta, by jej zaprzeczyć. Usiadła w fotelu i zaczęła nerwowo bawić się palcami. Nie chciała kolejnej konfrontacji, nie chciała kolejnej rozmowy i kolejnych nowych faktów, które pewnie i tak wytrącą ją z równowagi. Wystarczająco się dowiedziała poprzedniej nocy... Naprawdę nie chciała więcej.
Była zmęczona, co było widać. Miała podkrążone oczy,  bladszą cerę, a jej dłonie pokrywała sina, ledwie widoczna siateczka żyłek. Pocierała je drżącymi palcami. Czy się bała? Trochę. Miała dość wszystkiego. Podświadomie chciała go wyrzucić, znienawidzić, zadzwonić po Daniela i zostać z nim. Jednak jej świadomość i kobieca intuicja miała wrażenie, że ich rozmowa nie dobiegła końca, lecz została perfidnie przerwana.

Travis

Przyglądał się jej starając by jego wzrok nie był zbytnio natrętny. Dostrzegł, że nie jest w formie, że drży gdy grzmot poniesie się po ciemnej okolicy, a błyskawice ją rozświetlą. Dobrze wiedział, że boi się burzy, a ostatnio jest ich (o ironio) coraz więcej. Jakby pogoda dopasowywała się do ich posępnych nastrojów. Nawet to się zgadza, bo za zwyczaj tutaj świeci Słońce, a wszyscy spędzają popołudnia na świeżym powietrzu, w szczególności piaszczystej plaży.
Travis nie miał zamiaru się kłócić, więc bez słowa przeszedł za nią do salonu. Czuł, że wisi między nimi krępująca i ciężka atmosfera. Sam nie wiedział co powiedzieć, dlatego też milczał. Było jeszcze wiele spraw, o które mogła pytać i które mogły ją ciekawić, ale póki nie zaczynała wolał nie poruszać tego zdecydowanie drażliwego, no i trudnego tematu. Travis zresztą nigdy nie był dobry w rozmowach i w sumie nie starał się tego zmienić. Dodatkowo nie chciał wyjść na nietaktownego i mało delikatnego idiotę, który nie wie jak prowadzi się rozmowę.W innych przypadkach nie miał takich problemów, ale w takiej sytuacji nie chciał jej pogorszyć. O ile w ogóle to jeszcze możliwe.
Siedział, więc na fotelu, nieco przygarbiony z wzrokiem utkwionym na oknach, po których spływały krople deszczu. Śledził ich wyścig splatając ze sobą swoje palce. Dawno nie czuł się tak niezręcznie, nie na miejscu.
-Przepraszam...- zaczął dopiero po chwili przenosząc na nią wzrok.- za to, że się uniosłem. Nie powinienem, ale po prostu... - Westchnął i pokręcił głową.- Zresztą, co cię to może obchodzić.- Dodał cicho. Powinien skończyć na przeprosinach i się zamknąć, a najlepiej podziękować jeszcze i opuścić ten dom, ale jak zawsze coś mu na to nie pozwalało. Odłożył ręcznik i podniósł się z fotela.
-Jeśli nie masz żadnych pytań, albo... czegoś nie potrzebujesz, pójdę już.- Stwierdził zerkając raz w stronę wyjścia. Czasem do głowy przychodziły mu różne pomysły, jedne dziwne inne nie możliwe do spełnienia... W tym przypadku kiedyś chciał się do niej zbliżyć, ale to chyba by nie wypaliło.

Corall

Pokiwała tylko głową na jego przeprosiny. Chciała jeszcze machnąć lekceważąco ręką, ale na to już nie pozwalało jej zamyślenie. Jednak widząc kątem oka jak podniósł się z fotela i ruszył ku drzwiom, spojrzała za nim niemalże z przerażeniem. Nie chciała zostać sama, bo się bała. Nie chciała nie przespać nocy, bo na drugi dzień powinna wcześniej wstać. Nie chciała żeby szedł, bo... Tego akurat nie wiedziała, po prostu tego nie chciała i tyle.
Chwilę ciszy przeciął jej żałosny jęk zmieszany ze zmęczonym westchnieniem. Na nowo spuściła wzrok.
- Nigdy nie rozumiałam, dlaczego oni zginęli, a ja nie. - zaczęła niezbyt głośno, patrząc już nie na swoje dłonie, lecz na strugi deszczu spływające po szybie. Usilnie starała się ignorować grzmoty i pioruny. - Kiedy w szpitalu powiedzieli mi, że tylko ja przeżyłam, i to prawie cudem, chciałam cofnąć czas i zginąć razem z nimi. Byłam tylko dzieckiem, chciałam mieć rodziców, młodszą siostrę, snuć marzenia o zostaniu dziennikarką... Nie wiedziałam, że wystarczył moment, by wszystko legło w gruzach. - Zamknęła oczy i wolno wypuściła powietrze z płuc, by zaraz zaczerpnąć kolejnej jego dawki. - Ja nie chciałam tego wtedy mówić... Trochę mnie poniosło, ale... Ja po prostu za nimi tęsknię. - załkała, czując łzy napływające jej do oczu. - Za rodzicami... Za spokojem w domu... Za San Francisco... Nawet za Andreą... Nigdy nie chciałam ich stracić, a teraz? Zostałam sama, bo coś mnie uratowało. Bo coś nie pozwoliło mi zginąć. Tak mówili lekarze, ja w to wierzyłam... Teraz przynajmniej znam prawdę. - dokończyła, pozwalając samotnej, słonawej kropli spłynąć w dół policzka. Miała nadzieję, że tego uniknie, ale najwyraźniej emocje wzięły górę. Nadal się nie pozbierała, co z tego, że minęło już pięć lat? Dla niej to nie było ważne. Dla niej nadal było to bardzo silnie zachowane się wspomnienie.

Travis

Słuchał jej uważnie nie przerywając i nie odrywając od niej spojrzenia. Z każdym jej słowem jego poczucie winy wzrastało do coraz to ogromniejszych rozmiarów. Wcześniej dawał radę to zdusić w sobie, ale teraz wszystko wyłaziło na wierzch. Łącznie z niektórymi wspomnieniami, które nie miały prawa powracać w takich, czy innych momentach.
Rozumiał ją i to bardzo dobrze. Doznał straty i to dwukrotnie, choć tylko raz śmierć zabrała mu kogoś bliskiego, ale jedno je łączy, za każdym razem to była jego wina. I też kiedyś miał marzenia, ale z czasem się wyzbył, bo zadaje sobie sprawę, że nigdy nie będą miały szansy się spełnić.
Widząc jaką trudność sprawiają jej własne słowa zaczął się łamać. Gruby, betonowy mur, którym tak długo się otaczał w sekundę zniknął. Podszedł do niej bliżej z wzrokiem pełnym współczucia, ale także troski. Może to i zbyt intymne i zbyt poufałe, ale przecież tak długo był obok, że chyba nawet po tym wszystkim mógł sobie na to pozwolić.
-Rozumiem cię, na prawdę...- zaczął. Jego spojrzenie na tę chwilę stało się nieobecne jakby przeniósł się duchem w inne miejsce. Wcale nie lepsze.- Gdy się sprzeciwiłem i nie pozwoliłem cię skrzywdzić moja rodzina się ode mnie odwróciła, nie mam prawa wrócić do domu, jestem sam, moja rodzina, moi znajomi, ich znajomi nie chcą mieć ze mną nic wspólnego, bo wybrałem ciebie, a nie swoich. Nie mam dokąd wrócić... A śmierć? Wiem o niej znacznie więcej od ciebie, ale...- Wziął głębszy oddech i utkwił spojrzenie w jej tęczówkach.- Miałem siostrę, Mayę... Była młodsza ode mnie o dwa lata, miała szesnaście lat ciałem i duchem... Nie żyje, bo ją naraziłem, nie żyje przeze mnie. Noszę ten ciężar od bardzo dawna i nigdy sobie tego nie wybaczę i nie żałuję, że nie wziąłem odpowiedzialności za śmierć kolejnego dziecka, a marzenia? Każdy je miał, każdy je ma i mimo wszystko nie musisz z nich rezygnować. Życie toczy się dalej.- Odpowiedział po czym odruchowo starł łzę z jej policzka, która jeszcze nie zdążyła rozbić się na podłodze.
-Rozumiem twoje poczucie samotności, z tym nigdy nie jest się samemu.- Mruknął odsuwając się. Chwilę milczał zawieszając na niej wzrok. Dopiero po chwili dotarło do niego co powiedział, z czego się zwierzył i to komu. Wypuścił powietrze z płuc i stanął do niej bokiem, choć częściowo zasłaniając w ten sposób swoją twarz.

 Corall

Nieco ją zaskoczył, ale mile. Nie spodziewała się tego, czuła, że te wspomnienia nie należały do tych, którymi podzieliłby się z byle kim... Więc czemu powiedział jej?
Kiedy się odwrócił, domyśliła się, że musiał zrozumieć swój wyimaginowany błąd. Pociągnęła nerwowo nosem i posłała mu ciepły, pocieszny uśmiech, na który nawet nie musiała się wysilać. Uniosła rękę, by ująć jego dłoń, ale zawahała się wpół ruchu. Nie odtrąci jej? W sumie wcześniej ona sama mówiła, że pomoże łowcom wytępić wilkołaki... Ostatecznie cofnęła się i objęła ramionami.
- Przykro mi. - zdołała z siebie wyrzucić. - Nie chciałam przywoływać tych wspomnień... - zaczęła, ale zaraz ugryzła się w język. Jeszcze na złe by jej to wyszło. Dopiero po chwili odwrócił się w jej stronę. Spojrzała mu w oczy, znów badając ich kolor. Niby były brązowe, ale po dokładniejszej obserwacji mogła zauważyć pojedyncze, złotawe cętki. Patrzyła tak na niego bez słowa.

3 komentarze:

  1. Cudowny rozdział ^^ Świetnie napisany (jak zawsze) i fajnie, że Corall tak potraktowała Trava i że sobie tak pogadali szczerze :) Ale oczywiście w takim momencie przerwane... I co tam sie dalej stanie? :D Ciekawość mnie już zaczyna zżerać ^^
    Czekam na kolejną część,
    weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Fan Numer Jeden22 czerwca 2014 18:59

    Oho... Rozdział świetny, niby nic się nie dzieje i wgl, ale fajna ta ich rozmowa i myśli :D
    Corall mnie miło zaskoczyła, bo nie sądziłem, że będzie w stanie to zrobić, w końcu jakby była zła i wgl to by nikt się nie dziwił ;> Ja tam liczę, że jeszcze zobaczymy jak Cor się wkurza na Travisa i dochodzi do ostrej konfrontacji między nimi, jak i Trava z Danielem. A to jak zakończyłyście rozdział? Masakra do kwadratu bo w takim momencie... I mnie też bardzo ciekawi co będzie dalej, co zrobią itp ;P
    Co do szablonu to jest on najlepszy ze wszystkich jakie miałyście ;)
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na prawdę ciekawy blog z świetnie pisanym opowiadaniem ^^
    Trav jest ekstra i Corall też :D Daniel... tak się wtrąca xD
    Piszcie szybko dalej ^^

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o szczerą opinię w komentarzach. To właśnie Wasze słowa wywołują uśmiechy na naszych twarzach, a także wskazują błędy, które w przyszłości się nie powtórzą.

Szkolne plotki

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony