Travis
Gdy
Corall spacerowała po lesie, wilk w ukryciu towarzyszył jej. Nie zdradzał
swojej obecności. Jego łapy bezszelestnie stąpały po podłożu, oddech był cichy
i głęboki. Tylko inny, zwierzęcy nos mógłby wyczuć piżmowy zapach roztaczany
przez wilka, ale nie ludzki zmysł. Był blisko, wystarczająco by trzema susami
pokonać dzielącą ich odległość. Ale wilk trzymał się gęstych zarośli, podążając
za dziewczyną niczym duch. W głębi siebie toczył tę samą walkę co zawsze.
Ludzka cząstka, myśląca racjonalnie, odczuwająca oraz analizująca wszystko
dokładnie mierzyła się z czystym instynktem, ostrymi kłami i pazurami,
doszukującymi się swojej ofiary. Gra, która zawsze wiąże się z ryzykiem, taniec
na cienkiej granicy, gdzie ceną jest zatracenie samego siebie. Podążał za nią
póki nie wróciła na plażę. Tam musiał ją zostawić. Dopiero wtedy szary cień
pomknął w tylko sobie znanym kierunku, rozkoszując się wiatrem targającym gęste
futro, a jego złote ślepia obrały nowy cel.
***
Blond włosy
chłopak biegł po plaży omijając fale, które regularnie atakowały jego nogi.
Wsłuchiwał się w rytm własnego serca oraz szum wody. Mimo wysiłku jego oddech
był spokojny, w porównaniu do myśli. Znowu był czas kiedy nachodziły go
wątpliwości. Te kilka lat temu postawił wszystko na jedną kartę. Rodzinę,
samego siebie… Zastanawiał się, czy jakaś dziewczyna jest warta tego
wszystkiego. Czasem miał ochotę
powiedzieć „koniec” i wrócić do normalnego (dla niego) życia. Ale czy zwykła
nastolatka, która nawet nie wie o drugiej stronie świata, w którym żyje może
płacić za takich jak on, najwyższą cenę? Chyba jedynie to powstrzymywało go
przed dokończeniem tego, co wraz z bliskim zaczął.
***
Travis
siedział w miękkim fotelu, wpatrując się w dogasający w kominku ogień.
Pomarańczowe płomienie rzucały blade, tańczące światło na wnętrze spowitego
ciemnością domu. Ciepło buchające z kominka muskało przyjemnie jego skórę.
Podniósł się z miejsca i stanął przy oknie. Wpatrywał się w nocne niebo, na
którym pojawił się sierpowaty księżyc.
Szesnaście dni do pełni.
Blondyn usłyszał ciche wycie. Krótkie, przeznaczone
tylko dla niego. Przeszedł na tył domu i otworzył tylne drzwi. Ciemne drewno z
kołatką w kształcie głowy wilka. Takie same jak te frontowe. Z progu od razu
rozpościerał się trawnik, zaniedbany tak jak reszta ogrodu. Ściągnął brwi i
spokojnie lustrował wzrokiem ścianę drzew przed nim. Dojrzał tylko błysk oczu.
Postąpił krok do przodu, a zza zarośli wyłoniła się męska sylwetka. Usta
Travisa wygięły się w szerokim uśmiechu.Szesnaście dni do pełni.
Corall
W nocy nie mogła spać. W jej głowie co chwila na nowo rozbrzmiewało wilcze wycie, które słyszała wracając. Mimo ponownej obecności słuchawek na uszach, ten piękny, dumny odgłos wcześniej słyszany tylko na filmach dokumentalnych raz po raz przebijał się przez muzykę na nowo. Jakby robił to celowo. Jakby specjalnie, a jednocześnie bez większego powodu przypominał o swojej obecności. Dręczącej, denerwującej i wręcz irytującej. Ale tak niezwykłej i tajemniczej, że nie mogła tak po prostu zastąpić tego czymś innym.
Podniosła się z łóżka i podeszła do okna, które wychodziło na samo morze. Gdyby wychyliła się bardziej, czego nigdy nie robiła, nie robi i nigdy, przenigdy nie zrobi, zobaczyłaby taras służący jednocześnie za balkon i tyle. Wokół tylko woda. Szum szarych fal o siwych, spienionych grzbietach, skrzeczenie mew nad ranem i późnym wieczorem, kiedy plażowiczów przychodziło najwięcej... Te ptaki były sprytne, tylko im pozazdrościć. Zawsze doskonale wiedziały kiedy ludzie przychodzą, i kiedy mają ze sobą jedzenie. Chyba nawet przekazują sobie tę wiedzę z pokolenia na pokolenie.
Kiedy tylko zeszła z łóżka, Spark od razu podskoczył od niej i oparł łapy na parapecie obok Corall. Zaśmiała się cicho i pogłaskała go. Ułożył wielki, czarnobury łeb na swoich wyciągniętych łapach. Nie sprawiało mu to trudności, co zawsze ją dziwiło. Dla niego to jednak było naturalne jak chodzenie czy jedzenie.
Pokręciła z rozbawieniem głową.
Na drugi dzień w szkole krążyła nowa plotka. Krwiożercza bestia przedzierająca się przez lasy i plaże Monterey, która pożera niegrzeczne dzieci wracające do domu przez las. Oczywiście wiedziała, że była to bajeczka wymyślona przez starsze klasy, żeby trzymać pierwszoklasistów z daleka od lasów. Doskonale wiedziała co było powodem.
Co roku cheerleaderki z najstarszej klasy urządzają imprezy w samym środku lasu za miastem. Tam też często bawią się pierwszoklasiści, udając, że się zgubili, żeby ponabijać się z miejscowej policji, co było do prawdy bez sensu. Ale to tak na marginesie. W każdym bądź razie, na te imprezy zapraszani byli wszyscy członkowie dużyny koszykarskiej i uczniowie, którzy podczas wygranego meczu siedzieli na trybunach. Zero nauczycieli i trenerów. Tylko uczniowie z naszej szkoły, alkohol w plastikowych kubeczkach i obowiązkowo Królowe Szkoły, czyli Sylvia oraz jej banda.
Najbliższa taka impreza będzie za szesnaście dni. Skąd to wie? Bo otwierając swoją szafkę, wyleciało z niej zaproszenie. Żółta kartka złożona na cztery. W środku, zgrabnym i po prostu przepięknym pismem wypisane było tylko czas i miejsce spotkania. To wystarczyło, i tak każdy wiedział o co chodzi.
Kiedy tylko zeszła z łóżka, Spark od razu podskoczył od niej i oparł łapy na parapecie obok Corall. Zaśmiała się cicho i pogłaskała go. Ułożył wielki, czarnobury łeb na swoich wyciągniętych łapach. Nie sprawiało mu to trudności, co zawsze ją dziwiło. Dla niego to jednak było naturalne jak chodzenie czy jedzenie.
Pokręciła z rozbawieniem głową.
***
Na drugi dzień w szkole krążyła nowa plotka. Krwiożercza bestia przedzierająca się przez lasy i plaże Monterey, która pożera niegrzeczne dzieci wracające do domu przez las. Oczywiście wiedziała, że była to bajeczka wymyślona przez starsze klasy, żeby trzymać pierwszoklasistów z daleka od lasów. Doskonale wiedziała co było powodem.
Co roku cheerleaderki z najstarszej klasy urządzają imprezy w samym środku lasu za miastem. Tam też często bawią się pierwszoklasiści, udając, że się zgubili, żeby ponabijać się z miejscowej policji, co było do prawdy bez sensu. Ale to tak na marginesie. W każdym bądź razie, na te imprezy zapraszani byli wszyscy członkowie dużyny koszykarskiej i uczniowie, którzy podczas wygranego meczu siedzieli na trybunach. Zero nauczycieli i trenerów. Tylko uczniowie z naszej szkoły, alkohol w plastikowych kubeczkach i obowiązkowo Królowe Szkoły, czyli Sylvia oraz jej banda.
Najbliższa taka impreza będzie za szesnaście dni. Skąd to wie? Bo otwierając swoją szafkę, wyleciało z niej zaproszenie. Żółta kartka złożona na cztery. W środku, zgrabnym i po prostu przepięknym pismem wypisane było tylko czas i miejsce spotkania. To wystarczyło, i tak każdy wiedział o co chodzi.
Rozdział na prawdę ciekawy. Zastanawia mnie postać która przyszła do Travisa. Czekam także na tą imprezę będzie musiało być fajnie.
OdpowiedzUsuńTym razem nie znalazłam błędów co jest wielkim plusem. Dobrze że piszecie tym samym narratorem ;) o wiele lepiej się czyta.
Coraz bardziej zastanawia mnie ten wilk.
A i fragment o palącym się ogniu w kominku strasznie przypadł mi do gustu. Bardzo fajnie napisany.
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Życzę miłego tygodnia.
Kilulu
Strasznie mi się podoba to jak opisujecie miejsca i odczucia. Niektórym przeszkadzało by, że w rozdziale nie ma dialogów, ale treść sama w sobie dużo mówi. Po prostu super. :D Ciekawi mnie jedno. Co stanie się za 16 dni na imprezie skoro ma być pełnia? :) Już nie mogę się doczekać :D Kiedy nn? Pozdrawiam i życzę weny ^^
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba. Szkoda tylko, że nie ma ani jednego dialogu. :(
OdpowiedzUsuńvictim-niallhoran.blogspot.com
Ja tak krótko zwięźle i na temat ;)
OdpowiedzUsuńRozdział również mi się podobał tak jak poprzednie i fajnie, że tym razem nie wyłapałem ani jednego błędu... Ta sama narracja - good :D Zazdroszczę talentu do opisywania... Po prostu wszystkiego, obojetnie czy sa to miejsca czy odczucia i tak jest świetnie. Wilk, wilk? Czy to jest ten ktoś co ja sobie myślę? To mnie nadal zastanawia. Dobrze, że podsuwacie czytelnikowi kto to może być, podkręca to ciekawość. He, he imprezka będzie i pełnia? Chyba jedno się nasuwa na myśl ;)
Jak dla mnie duzy plus za to, że nie ma dialogów, tzn czytając przecież książkę nie ma pustych dialogów, wręcz przeciwnie... No ale i na to bedzie czas :D
Czekam na NN !!
Pozdr :)
Cudowny rozdział ;)) Bardzo mi spodobał jak wszystkie ;P
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się tej imprezy !!!!
Na początku rozpaczałam, że szkoda, że nie ma żadnego dialogu, ale później stwierdziłam, że bardzo fajnie to opisałaś. Te miejsca i odczucia- wszystko idealnie! Rozdział czyta się bardzo fajnie i lekko. Widać, że nie zmuszałaś się do wstawiania literek na klawiaturze, a wszystko czyta sie tak przyjemnie.
Sprawdzałam także błędy, ale nic takiego szczegółowego nie zauważyłam, dlatego gratuluję! Największą wadą wszystkich blogów są te błędy przez co opowiadanie nas zniechęca, bo gdy je widzimy trzymamy się tylko za głowy :PPP i odechciewa nam sie czytać, dlatego jeszcze raz gratuluję!
Przy okazji zapraszam do siebie na 5 rozdział. Liczę na twoją opinię (która tak wiele dla mnie znaczy): http://wish-youu-were-here.blogspot.com