wtorek, 13 lutego 2018

Rozdział trzydziesty trzeci

Corall
Jej dłoń drgnęła, czując nieznany jeszcze ciężar. Zaraz jednak jej spojrzenie odnalazło właściciela drugiej ręki. Dziewczyna nie wiedziała co czuć. Była rozdarta. Komu powinna teraz zaufać? Czy w ogóle powinna ufać komukolwiek? Może świat nie jest aż tak bezpieczny jak jej się wydawało? Może jednak Monterey jest za małe dla tylu zdarzeń? Może powinna pomyśleć nad kolejną przeprowadzką?
Odwróciła powoli głowę w kierunku drzwi wyjściowych, kiedy zniknął za nimi Travis. Cichym, wciąż osłabionym głosem zawołała jego imię, ale jego dawno już nie było. Ani w tym pokoju, ani w tym budynku. Nie znała go długo, ale wystarczająco dobrze by wiedzieć, że obwinia siebie o to co się stało. Nie zawinił, ale nie był też niewinny. Co jak co, ale zostawił ją tam samą, mimo iż tylko na chwilkę. Nie chciała, żeby myślał, że to jego wina. Będzie musiała z nim poważnie porozmawiać.
---
Parę godzin później znów odwiedziła ją lekarka. W przeciągu piętnastu minut zdjęła jej wszelkie usztywnienia i większe opatrunki. Zostały tylko cienko owinięte bandaże na dłoniach i biały plaster zakrywający lewy policzek dziewczyny. Na ramieniu widziała wyraźne ślady po szwach. Zdumiewające, jak szybko doszła do siebie. Nieco bolało ją biodro, kiedy przenosiła ciężar ciała na prawą nogę, ale tłumaczyła to długim leżeniem i wcześniejszym upadkiem. Została odprowadzona do swojego tymczasowego pokoju przez męża kobiety, która jej pomogła. Corall wiedziała, że będzie jej za to wdzięczna do końca życia.
Będąc już sama, nie wiedziała co ze sobą zrobić. I tak jutro rano już jej tu nie będzie. Będzie wtedy w domu, spokojna, głaszcząc Sparka i tłumacząc się Heaven co się z nią działo przez cały ten czas. Szkoła była teraz jej najmniejszym problemem, ale jak tylko dotrze do domu, będzie musiała pomyśleć nad powrotem do normalnego życia. Tylko czy to jest jeszcze możliwe?
Podeszła wolnym krokiem do dużego okna, które otworzyła szeroko. Grobową ciszę przerywały pieśni świerszczy. Dziewczyna całymi płucami wdychała chłodne, nocne powietrze. Dopatrywała się gwiazd ponad koronami drzew, ale niebo było granatowe, wręcz sprawiające wrażenie czarnego.
- Co ty robisz, Corall? - zaczęła sama do siebie. Dłońmi przetarła twarz, uważając na opatrunki. - Co ty robisz?...

Travis
Stał w cieniu spoglądając na Corall wychylającą się przez okno. Zawsze, gdy ktoś opowiadał o swoim wybranku, nigdy nie wierzył, że to uczucie w wydaniu wilkołaka może być tak silne i jest w stanie tak bardzo wpłynąć na daną osobę, na jej decyzje. Teraz jednak wierzył.
-Coś ty ze mną zrobiła Corall.- Mruknął pod nosem. Spuścił wzrok. Wszystko w nim krzyczało by nie odstępował jej na krok, by o nią dalej zabiegać. Jego wilcza część duszy miała ochotę zadrzeć głowę do góry i zawyć tym samym zdradzając światu targające nim emocje.
Zapukał do drzwi od pokoju dziewczyny, a usłyszawszy proszę, wszedł do środka. Podjął ostateczną decyzję. Corall wyjedzie i wróci do dawnego, normalnego życia. Nikt nigdy więcej z jego świta nie miał prawa wtrącać się w jej życie. Po tym wszystkim co przeszła zasługiwała na spokój. Kochał ją... Dziwnie się z tym czuł, ale to sprawiało, że był gotów zrobić dla niej wszystko. Nawet zrezygnować z niej.
Podszedł do niej, w ciszy przyglądając się jej.
-Nawet pokiereszowana wyglądasz ślicznie.- Mruknął siląc się na uśmiech. Nie do końca mu to wyszło. Uniósł dłoń i pogłaskał ją lekko po zdrowym policzku. Gdy zaczęła otwierać usta by coś powiedzieć, przytknął do nich palec i pokręcił głową. Uśmiechnął się szczerze czując pod palcem miękkość jej ust. Miał ogromną ochotę wpić się w nie i zapomnieć o tym wszystkim co się wydarzyło.- Chcę spędzić z tobą trochę czasu zanim Daniel cię stąd zabierze.- Wyznał przesuwając opuszkami palców wzdłuż jej linii szczęki przez szyję, aż po obojczyk. Uważał na każde najdrobniejsze zadrapanie na jej ciele. Chciał spędzić z nią ten czas nim wyjedzie i ich drogi się rozejdą. To było dla niego coś w stylu pożegnania, ale nie miał zamiaru dzielić się z nią swoim postanowieniem. Po prostu wyjedzie, a on będzie się trzymał z daleka. Nie chciał jej nic mówić, bo domyślał się, że dziewczynie nie do końca przypadnie do gustu to co on chce zrobić. Cóż, nie mógł zaprzeczyć, że to w jakiś sposób mu odpowiadało. Czuł, że nie tylko jemu zależy, ale doskonale wiedział, że Corall podjęłaby to ryzyko by utrzymać z nim kontakt. On nie mógł na to przystać. - Jak się czujesz?- Spytał z nietypową dla niego troską. Corall wywoływała w nim uczucia, których na co dzień nie okazywał. Był skryty, a przy niej się otwierał.

Corall
Jego dotyk wywoływał na jej ciele przyjemny dreszcz, którego o dziwo chciała więcej. Westchnęła lekko, czując się... Spełnioną. Tak. Totalnie spełnioną i bezpieczną. W końcu miała przy sobie osobę, której chciała. Mimo wszystko z jakiegoś powodu nie mogła wysilić się na większy uśmiech, niż leciutkie uniesienie kącików ust w górę. Co było ledwie widoczne. Patrzyła mu w oczy przez cały ten czas, próbując rozgryźć jego myśli. To było nie fair. On miał wgląd w jej myśli przez cały czas. Kiedy tylko chciał, pyk, i już jest w jej głowie.
Delikatnie wzruszyła ramieniem kiedy padło pytanie o jej samopoczucie.
- Lekko skołowana... Ale to po lekach. - stwierdziła, także szybko wyjaśniając swoje słowa. Dostała tyle leków uspokajających i przeciwbólowych, że pewnie część z nich dalej działała. Głos miała już wyraźniejszy, lecz wciąż jak dla niej cichy. Jemu to pewnie i tak wszystko jedno.
Przyjrzała mu się uważniej. Może i nie była stuprocentowo zdrowa, ale widziała, że z nim też jest cos nnie tak. Podniosła dłoń do jego czoła, lekko przesuwając opuszkami po jego skroni. W ten sposób zjechała aż do obojczyka, wzdłuż jego szczęki.
- Powiedz mi szczerze... Co tam się stało? - spytała cicho. Nikt nie udzielił jej wcześniej odpowiedzi, a tak bardzo chciała wiedzieć. Nie pamiętała dokładnie momentu ataku. Od chwili uderzenia się w głowę, wszystko było niezrozumiałą mieszaniną obrazów. Krew, wilki, ból, krew, więcej wilków i znów krew. - Nikt nic mi nie mówi... Dlaczego to ukrywają? - Jej wzrok był niemal błagalny, a ona nie odrywała go od jego oczu. Nie mogła, bo nie wiedziała jak.
Czuła, że coś chodziło mu po głowie. Jakieś myśli szamotały się pod tą czupryną. Nie mogła dać sobie za wygraną, chciała wiedzieć o czym myślał, co planował, gdzie był kiedy była w szpitalu. Czy to on sprowadził Daniela? Pogodzili się? W ogóle jak on się tu znalazł? Łowca w Obozie Wilków to gotowe zagrożenie. Wpuścili go od tak?

Travis
Mięśnie Travisa na krótką chwilę napięły się czując dotyk jej dłoni. Jednak z każdym kolejnym jej ruchem rozluźniał się. Działała tak kojąco na niego, jak lekarstwo stworzone specjalnie dla niego.
Chciał powiedzieć, że Peter po prostu był pijany, a gdy mu odmówiła nie dał rady nad sobą zapanować. W końcu to bardzo podobne do wilkołaków. Nie chciał jednak ukrywać przed nią prawdy, której pewnie i tak dowiedziałaby się na własną rękę. Westchnął z rezygnacją.
-Ktoś przekupił Petera by cię zaatakował i tym samym zniechęcił do nas wilkołaków.- Wytłumaczył.- Z początku miał cię tylko nastraszyć, ale alkohol utrudnił mu samokontrolę.- Dodał. Ściągnął nieco brwi, gdy zalały go niewypowiedziane na głos pytania.- Corall uspokój swoje myśli.- Poprosił uśmiechając się lekko. Nie powinien naruszać jej prywatności, ale czasem nie miał już siły odgradzać się od czyichś myśli. A ostatnio dużo się wydarzyło i miał ochotę po prostu sobie odpuścić.- A odpowiadając na twoje pytania: to nie ja go tutaj sprowadziłem i nie, nie pogodziliśmy się, to chwilowe zawieszenie broni dla twojego dobra i przylazł tu sam. Jakimś sposobem odszukał obóz.- Mruknął. Wcale mu się to nie podobało, ale wierzył, że chłopak dotrzyma danego słowa i nie zdradzi lokalizacji obozu.- Proszę nie rozmawiajmy już o tym, chcę się cieszyć tym że wszystko z tobą okej.- Powiedział cicho, a następnie musnął jej usta swoimi.- Ten ostatni wieczór.- Szepnął, delikatnie przyciągając ją do siebie. Chciał wyraźnie zapisać w swojej pamięci smak jej ust, bliskość jej ciała. Pogłębił pocałunek częściowo poddając się swoim pragnieniom. Chciał znacznie więcej. Zamruczał całkowicie rozluźniając się.

Corall
Nie wiedziała jak skomentować wytłumaczenie. Nie chcieli jej martwić czy co? Może trzymali to aż poczuje się lepiej, a później po prostu zapomnieli? Hej, Cor, opanuj się. On cię słyszy., upomniała się w myślach i lekko skinęła głową. Tak samo kiedy odpowiedział na mimowolnie zadane pytania, zarumieniła się. Zrobiło się jej głupio. Powinna zacząć uczyć się panować nad własną głową. Czasem jednak, działy się tam dziwne rzeczy, do których ona sama nie przyłożyła ręki.
Zadrżała lekko na niespodziewany pocałunek. Był to jednak zdecydowanie przyjemny dreszcz. Dłonie oparła na jego przedramionach, nie bardzo wiedząc co z nimi zrobić. Dała się ponieść. W końcu jej ręce oplatały się na jego silnych ramionach, a ona sama wyprostowała się bardziej, sięgając jego ust. Spodobała jej się spontaniczność tego momentu. I szczerze? Brakowało jej tej bliskości. Jego ciepła. Poczucia, że jest w ramionach osoby, która... Żyje z nią od dziecka.
To Corall przerwała pocałunek. Z już nieco szerszym, choć wciąż delikatnym uśmiechem patrzyła mu w oczy. Oddech dziewczyny nieznacznie przyspieszył, ale zaraz wszystko wróciło do normy.
- Miła niespodzianka... - przyznała, rumieniąc się aż po uszy. Na chwilę spuściła wzrok na jego klatkę piersiową. Dłoń delikatnie przesunęła z jego ramienia na pierś chłopaka, tam gdzie czuła bicie jego serca. Jutro ich rozdzielą... Może rzeczywiście warto by było spędzić równie miło ten wieczór? Jeśli wyjedzie... Gdzie skończy się jej trasa? Gdzieś będzie musiała rozpocząć wszystko od początku. Znowu...
Pokręciła lekko głową, odganiając myśli. Drugą rękę ułożyła na jego karku, bawiąc się włosami do których mogła sięgnąć. Patrzyła na niego z uśmiechem.
- Wiesz co? Powinieneś częściej się uśmiechać. Ładnie ci z tym. - mruknęła, lekko przygryzając dolną wargę. Nie wiedziała czy mówiła to sama z siebie, czy może to w dalszym ciągu wina leków uspokajających.

Travis
Roześmiał się na jej słowa. Kiedyś był znacznie radośniejszą osobą, ale wiele się zmieniło od tamtego czasu. 
-Chyba dużo dali ci tych leków.- Stwierdził z uśmiechem. Przesunął kciukami po jej zaróżowionych policzkach. Uwielbiał jak się rumieniła. Ta nuta zakłopotania w jej wydaniu była niezwykle urocza i wyglądała  w tedy tak niewinnie. Nie wyobrażał sobie, że od jutra już nie będzie go w jej życiu. Był przy niej tyle lat, widział jak z małej dziewczynki staje się młodą kobietą. Była dla niego doskonała w każdym calu. Nie wyobrażał sobie, że od jutra będzie zdana na siebie i Daniela, a on nie będzie mógł jej dłużej chronić. Ale w końcu wiodąc normalne życie człowiek nie ma u swego boku wilkołaka, który w razie potrzeby odpędzi kłopoty. Zastanawiał się jak to będzie, jak oboje to zniosą. Wyminął ją na chwilę i podszedł do okna, spojrzał na niebo. Było ciemne, a na jego tle skrzyły się gwiazdy.- Coś ci pokażę.- Stwierdził po chwili. Chwycił ją lekko za dłoń i wyprowadził z budynku. Zatrzymał się przed ścianą lasu.

Corall
Na jego słowa uśmiechnęła się uroczo. Tak, dalej była pod nieznacznym wpływem leków, ale to wszystko powoli przemijało.
Nie wiedziała dlaczego Travis zgodził się na ten układ z Danielem, ale też nie chciała o to pytać. Wiedziała, że chłopak nie chce o tym rozmawiać, więc ona posłusznie odsuwała ten temat na bok. Mimo to... Bała się. Co z tego, że przez te pięć lat on był tuż obok, a ona nawet o tym nie wiedziała. Dowiedziała się niedawno, a to tak bardzo zmieniło jej życie, wywróciło jej światopogląd do góry nogami. Dosłownie, i w przenośni. Ze świadomości że w lasach jest ten złotooki wilk, który wygląda za nią co wieczór czuła się w jakiś sposób bezpieczniejsza. Z przeświadczeniem w głowie, że mimo wszystko nie jest sama. Że nigdy nie była sama...
Rano... Wszystko się zmieni. Opuści Obóz Wilkołaków, prawdopodobnie raz na zawsze. Prawdopodobnie już nigdy więcej nie zobaczy Travisa. Prawdopodobnie już nigdy nie będzie miała z nimi nic do czynienia. Nie mogąc odgonić tych myśli, smutno westchnęła. To będzie ciężkie. Kto wie jak bardzo...
Zaskoczył ją wyciągając ją nagle z budynku. Ufała mu, owszem. Ale kiedy zatrzymali się przed ciemnym lasem, mimowolnie jej serce zaczęło bić nieco szybciej, a w głowie pojawiły się przeplatane sceny z ostatnich wydarzeń. Pijany wilkołak, ucieczka, upadek, kły wilka wtapiające się w jej ciało z taką łatwością... Mocno potrząsnęła głową odganiając obrazy sprzed jej oczu.
- Co takiego chcesz mi pokazać? - spytała cicho, patrząc to na niego, to na drzewa. Starała się zachować normalny głos, ale w pytanie wdała się lekka nuta zaniepokojenia.

Travis
Wyczuł jej strach. Widział jak potrząsa głowa starając się go odgonić. Wyciągnął do niej dłoń i lekko przesunął palcami po jej ramieniu. Uśmiechnął się do niej. To był inny uśmiech, niż można by oczekiwać. Był spokojny lecz w jego spojrzeniu nie dało się dostrzec niczego co świadczyłoby o jego zadowoleniu, szczęściu. Ten smutek różnił się od niepokoju i przygnębienia, które każdemu towarzyszą od czasu do czasu.Czasami miał wrażenie, że jego życie stało się żałośnie proste. Odnajdywał szczęście w rutynie jaką niosła odpowiedzialność za Corall. Był spokojny, gdy była w pobliżu i zatroskany, kiedy mu znikała.
Skupił się teraz na niej. Nie przeszkadzało mu to, że jest nieumalowana, podrapana i z potarganymi włosami. Teraz nawet lekkie muśnięcie jej ciała dawało mu głęboką satysfakcję i trochę gardził sobą, za tę radość z takiej błahostki.
Wyróżniała się na tle ciemnego lasu, a on w porównaniu do niej idealnie wpasowywał się w zarośla. Dziki jak zawsze. Nie mógł jej tutaj zatrzymywać. Karmił się złudzeniami wierząc, że coś z tego może wyjść. Może i należała do jego świata to jednak nie pasowała do niego.
-Nie bój się.- Powiedział miękko. Nie oczekiwał jednak, że nagle się uspokoi. To co się stało nie powinno mieć miejsca. Czuł się za to w pełni odpowiedzialny. On ją tutaj przywiózł i zapewniał,że nic jej nie grozi. A jednak prawie zginęła. Na samą myśl o tym robiło mu się niedobrze.
Splótł ich palce razem i zaczął prowadzić w głąb, pewnie stawiając każdy krok i podtrzymując ją za każdym razem, gdy czuł, że Corall traci równowagę.
-Pierwsza pełnia do dla nas coś wielkiego.- Zaczął.- U jednych przychodzi szybciej, a u innych później. Nikt tak do końca nie wie od czego to zależy.- Wzruszył ramionami.- Pierwsza przemiana jest... nieprzyjemna...- Urwał na krótką chwilę, wracając pamięcią do nocy, w którą po raz pierwszy zmienił się w wilka.- Twoje ciało nie jest przyzwyczajone do transformacji. Kości, mięśnie... nic nie jest w stanie płynnie zmienić swojej formy. Kość po kości łamie się, a mięśnie rozrywają. Mogło by się palić i walić, ale ty w tym momencie czujesz tylko i wyłącznie ból.- Zerknął na nią sprawdzając jej reakcję na to co właśnie powiedział.- W naszym zwyczaju wilk wybiera jedną partnerkę, z którą będzie do końca swoich dni. Niesamowita więź, której nic nie jest w stanie przerwać.- Ciągnął dalej.- Dlaczego to właśnie ona? Wielu zadaje sobie to pytanie, ale gdy po prostu na nią spojrzysz... gdy zajrzycie sobie głęboko w oczy tak, że tknie twoją duszę i nagle wszystko wokół staje... wiesz, że to dla niej zrobisz wszystko i staniesz się kim ona zechce.- Znów wzruszył ramionami. Po chwili znaleźli się na sporej wielkości polanie. Przystanął na jej środku.- Mówi się, że z partnerem u boku, tym jedynym, łatwiej przechodzi się pierwszą pełnie. Niektórzy nie czują w ogóle bólu. Od tak nagle stajesz na czterech łapach.- Wyznał ze słabym uśmiechem. Stanął przed nią, a jego oczy lśniły złotem.- To zawsze odbywa się tutaj. Te miejsce ukazuje kim tak naprawdę jesteśmy.- Wskazał na oczy.- Tutaj nie panujemy nad tym.- Zadarł głowę i spojrzał na zachmurzone niebo. Nawet Księżyc nie przebijał się przez chmury.- W czasie wypadku nie mogłem cię zabić nie dlatego, że byłaś niewinnym dzieckiem, ale...- Zawahał się. Zawsze skrywał swoje prawdziwe uczucia i teraz, gdy lada dzień miał się z nią rozstać, nie do końca potrafił być szczery i otwarty.-Gdy po raz pierwszy spojrzałaś na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, wszystko wokół straciło znaczenie. Wybrałem ciebie, ale sam długo nie zdawałem sobie z tego sprawy.- Ujął jej twarz w swoje ciepłe dłonie.- Kocham cię Corall Green i dla mnie to zawsze będziesz tylko ty, ja zawsze będę przy tobie. Zawsze będę twoim wilkiem... Nigdy nie sądziłem, że pożegnania mogą być tak trudne.- Przyznał kręcąc głową.- Żałuję, że nie poznałem cię wcześniej, że nie mogłem dzielić z tobą swojej pierwszej pełni, że nie mogę cię zatrzymać.- Mruknął cicho. Zabrał dłonie i odwrócił głowę. To co widział w jej oczach wcale mu tego nie ułatwiało.- Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwa.- Poprosił.

Corall
Wlepiając wzrok w podłoże, co by znów nie potknąć się o własne nogi, uważnie przysłuchiwała się każdemu słowu. Kątem oka rozglądała się po ciemnej ścianie lasu, która mimowolnie przyprawiała ją o dreszcz, zmuszając ją do odwrócenia spojrzenia. Wolną dłonią założyła kosmyk włosó z powrtoem za ucho. Nie podnosiła wzroku kiedy na nią zerkał, mimo iż widziała jak to robił. Sprawdzał czy słucha, i czy na sto procent wie o czym mówi. I dlaczego jej to mówi.
Podniosła wzrok dopiero kiedy się zatrzymali. W dalszym ciągu słuchając, równie uważnie go obserwowała. Widziała w jego ruchach niepewność, przygnębienie, lekki strach. Bał się, że ją traci? Gdy podszedł do niej, wyraźnie widziała złoto w jego tęczówkach. Ten sam odcień, w którym zakochała sięgdy wpadła na niego w szkole. Ten niezwykle jasny brąz upruszony złotymi cętkami. Kiedyś wywołałby u niej strach i przerażenie. Teraz... Przywykła. Wędrując za jego wzrokiem, spojrzała na niebo. Dokładnie widziała szare chmury, ponuro przysłaniające niebo. Nawet Księżyca nie było widać, co dopiero mówić o gwiazdach.
Po jego słowach... Zamurowało ją. Dosłownie. Przez kilka, jeśli nie kilkanaście sekund po prostu stała ja słup, z lekko otwartymi ustami, patrząc mu w oczy z zaskoczeniem. Chciała coś powiedzieć, chciała się odezwać, zaprzeczyć, zapytać się coś, upewnić. Nic nie było w stanie przejść jej przez gardło.
- Travis... - szepnęła w końcu, tak cicho, że nie była pewna czy na pewno powiedziała to na głos. - Ja... Oh, cholera... - mruknęła z zakłopotaniem. Opuściła ramiona, mimowolnie zmarszczyła brwi i zagryzła dolną wargę. - Ja... Ja nie wiem co mam powiedzieć...
Głupia! Naprawde się niczego nie domyślałaś?! Całował cię, pamiętasz? Tego chyba nie robią przyjaciele.
Przełknęła gulę w gardle. Jeden krok, drugi, trzeci... A gdy podniosła głowę, dzieliło ich paręnaście centymetrów. W oczach i na twarzy miała smutek, żal i strach.
- Życie nauczyło mnie nie składać nikomu żadnych obietnic... Bo nigdy nie wiesz co się wydarzy... - zaczęła cicho, patrząc gdzieś na bok. - Nie wiem, czy będę szczęśliwa... Z kimkolwiek i kiedykolwiek. I ja... Ja nie wiem... Nie wiem co czuję... Teraz, do ciebie... Nie wiem co myślę w związku z nami... - W oczach stanęły jej łzy. Nienawidziła takich sytuacji. Nie wiedziała czy też go kocha czy nie... Chciała wiedzieć, tak byłoby dużo łatwiej. Dla wszystkich. Wiele osób na jej miejscu na pewno zachowałoby się zupełnie inaczej. Od ssamego początku, w głębi duszy czuła, że łączy ich znacznie więcej niż zwyczajne, szczeniackie zauroczenie, jak to ludzie mawiają. Uczucia Corall w stosunku do Travisa zawsze były jak rollercoster, co dzień to inne. Na początku był strach, kiedy poznała go po raz pierwszy, wtedy w szkole. To jedno uczucie pogłębiło się, gdy rozpoznała jego oczy na tragicznym ognisku w lesie. Przerażenie zamieniło się w odrazę, kiedy przyznał się do spowodowania śmierci jej rodziny. Jednak z czasem... Kiedy zrozumiała jego wersję, poznała jego historię niemalże od podszewki, te wszystkie negatywne emocje  przeobraziły się w coś więcej. Coś bardziej znaczącego niż przyjaźń, ale jeszcze nie można było nazwać tego miłością. Przywiązała się do niego, w jego towarzystwie czuła się spełniona i stuprocentowo bezpieczna. Nie chciała odchodzić. W głębi duszy czuła, że nie może. To była jedna z tych sytuacji, gdzie serce krzyczało tak, lecz zdrowy rozsądek mówiił zdecydowane nie.
Ułożyła dłoń na jego piersi, a jej usta odruchowo wygięły się w lekki uśmiech, czując rytmiczne bicie jego serca. Zaraz jednak ten uśmiech zgasł. Podniosła na niego spojrzenie, smutno, lecz twardo patrząc mu w oczy.
- Nie pozwól mi odejść... - szepnęła. Zagryzła wargi i znowu spuściła głowę. Do oczu na nowo napłynęły jej łzy, których tym razem nie utrzymała w środku. Oparła czoło na jego piersi, dłoń zaciskając na krawędzi jego koszulki. - Nie pozwól...

---
Ciekawe czy ktoś to jeszcze pamięta xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prosimy o szczerą opinię w komentarzach. To właśnie Wasze słowa wywołują uśmiechy na naszych twarzach, a także wskazują błędy, które w przyszłości się nie powtórzą.

Szkolne plotki

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony