Travis
Travis osunął się tylko na ziemię. Usta niemal go paliły po pocałunku jaki złożyła. Miał wrażenie, że było to bardziej pożegnanie niż przeprosiny. A może po trochu z każdego. Zacisnął oczy i z grymasem na twarzy wyszarpnął strzałę z ciała. Spojrzał ostatni raz w stronę, w którą odeszli po czym powłócząc nogami wrócił do domu...
Następnego dnia nie pojawił się w szkole i przez następne trzy dni także go nie było. Wahał się czy nie zostawić tego wszystkiego i nie wyjechać, ale ostatecznie postanowił zostać w Monterey. Z trudem, ale jednak miał zamiar zaakceptować jej decyzję i mimo wszystko być nadal w pobliżu i w razie czego działać. Nawet jeśli tego sobie nie życzy. Ale na pewno już nie będzie jej odwiedzał, ani w domu, ani na plaży. Nie będzie zwracał na nią uwagi jakby nie istniała. Zajmie się też sobą i własnymi sprawami, a jej bynajmniej oszczędzi całego tego wahania i stania na rozdrożu. Całe to przywiązanie jakie się miedzy nimi wytworzyło, emocje i to co przez chwilę poczuł zamknął głęboko w sobie z zamiarem nie otwierania drzwi z tabliczką Corall. Dopiero jak coś się stanie zbliży się do niej, choć już nie w ten sposób co parę dni temu. Musiał się przyzwyczaić, że dla niej nie ma większego znaczenia.
W szkole zjawił się pod koniec tygodnia, ale od wejścia zachowywał się inaczej niż na początku. Nie był już wycofany i niedostępny. Do szkoły wkroczył pewnym krokiem z tajemniczym uśmieszkiem malującym się na twarzy. Nie miał zamiaru się do nikogo zbliżać i zdradzać swoich sekretów, ale chciał przywrócić swoje życie towarzyskie, choć w jakimś stopniu. Na korytarzu od razu zaczepił grupkę dziewcząt, które z początku patrzyły na niego jakby urwał się z Księżyca, ale nie długo zajęło mu oczarowanie nastolatek. Na lunchu też nie siedział sam, a z grupą koszykarzy i cheerleaderek. Szybko nawiązał z nimi język i mimo, iż nie było to nic na poziomi z łatwością wciągał się w ich rozmowy. Nie zwracał większej uwagi na Corall. Wiedział, że jest, ale nic sobie z tego nie robił. Grał teraz normalnego chłopaka nawet jeśli to może wydawać się dziwne, bo z początku robił zupełnie inne wrażenie. Jednak jemu pasowała taka rola. Znacznie mniej nudno leci czas.
Corall
W szkole - jakby nigdy nic się nie stało - była już na drugi dzień. Nie raziła ją nieobecność Travisa, ale irytowały ją ciągłe wiadomości tekstowe od Heaven co lekcję, którą powinni mieć razem, a jego na niej nie było. Całe szczęście, że oszczędziła sobie gadaniny na jego temat podczas lunchów.
Ale sen nie mógł trwać w nieskończoność. W dniu, gdy chłopak przekroczył próg szkoły i jakimś cudem stał się numerem jeden w szkolnej elicie, Corall traciła koncentrację na lekcjach, chodziła poddenerwowana i stale spięta. Owszem, wiedziała doskonale, że nie powinna się tak zachowywać, ale to było jak siła wyższa. Nie panowała nad tym.
- Widziałaś? - rzuciła Heaven na jednym z lunchów. Musiała pochylić się nad stolikiem, żeby mówić cicho, ale także, by przyjaciółka ją zrozumiała i usłyszała. Blond włosa tylko spojrzała na nią pytająco.
- Co takiego? - mruknęła, maltretując widelczykiem sałatkę owocową. - Jeśli chodzi ci o nową fryzurę Britney z czwartego roku, to tak, widziałam. Fatalnie jej było w fiolecie, a teraz totalnie przesadziła z tym czerwonym. - powiedziała, wzruszając ramieniem. Ostatecznie nabiła na widelczyk kawałek jabłka, ale nie miała zamiaru go tknąć.
- Nie to. Chociaż tak, wygląda w tym kolorze jeszcze gorzej niż wcześniej. - potwierdziła brunetka, ale zaraz jej wzrok powędrował w kierunku stolika na samym środku sali. Tam przesiadywała elita szkolna. Drużyny sportowe, drużyna cheerleaderek... A teraz także Travis. - Pan Travis-Tajemniczy postanowił zmienić towarzystwo. - powiedziała dziewczyna, próbując mówić z kpiną, ale jednak przedzierała się przez to nuta szczerej do bólu, szkolnej plotkary. A ów plotkara, była jedyną przyjaciółką Corall.
- I co z tego? - omal nie warknęła, robiąc wszystko, żeby się nie odwrócić i nie spojrzeć w ich kierunku. - nie nasz interes. - dodała jeszcze, ciszej i o dziwo spokojniej.
- Niby tak, ale nie sądzisz, że to dziwne? Kiedy przyjechał nie odzywał się do nikogo, zawsze stał na uboczu... Nie ma go kilka dni i po powrocie każda cheerleaderka dosłownie siedzi mu na kolanach. - powiedziała plotkarskim tonem. Wtedy coś w niej pękło. Poderwała się ze stolika tak gwałtownie, że kilka sąsiednich twarzy obróciło się w jej stronę. Zacisnęła zęby.
- Nie mam apetytu. - mruknęła mało przekonująco, po czym ruszyła korytarzem. Dłonie zaciskała kurczowo w pięści czując, jak zaczynają drżeć. Korytarze były puste i słabo oświetlone, a ona była na nich sama.
W ogóle dlaczego aż tak się uniosła? Przecież to nie jej sprawa. Najwyraźniej to co mówił Russell było kłamstwem. Najwyraźniej wilkołaki niczym nie różnią się od zwykłych ludzi. Zatrzymała się tylko na chwilę, przy swojej szafce żeby zabrać torebkę. Wysłała szybko esemesa i ruszyła w stronę wyjścia ze szkoły. Ona skończyła już lekcje.
Na parkingu jak się domyślała stał samochód Daniela, wraz z właścicielem. Uśmiechnęła się do chłopaka i kiedy tylko znalazł się w zasięgu jej ramion, przytuliła się do niego. Brakowało jej znajomego bezpieczeństwa, jakie czuła w jego obecności. A bezpieczeństwo było jej teraz potrzebne jak powietrze.
Travis
On także zauważył jak nagle wyszła ze stołówki. Cisza, która zapadła na kilka sekund szybko zniknęła jednak on zdążył wyłapać pojedyncze słowa jakie niektórzy skierowali w stronę Corall. Na chwilę się wyłączył i odruchowo powędrował myślami za nią. Prychnął pod nosem, a plastikowy widelec pękł na pół pod wpływem jego dłoni. Nie powinno go obchodzić, ani dziwić kto czekał na nią pod szkołą.
-W porządku?- Spytała Honor kładąc dłoń na jego ramieniu. Zerknął na szatynkę. Pokiwał głową i uśmiechnął się do niej. Wzrok Travisa jednak zatrzymał się na stoliku przy którym teraz samotnie siedziała przyjaciółka Corall. Honor przyuważyła to, a jej dłoń zsunęła się niżej.- Corall i Haven, jak dla mnie dziwaczki i w sumie to trochę obrzydliwe, że ciągle są razem tylko we dwie.- Powiedziała z jadem w głosie. Zastanawiał się, czy na prawdę ma powód by tak o niej mówić, czy jest tak głupia by wymyślać takie rzeczy. Travis jednak zabrał rękę, gdy jej dotknęła jego dłoni. Nadal spoglądał w stronę brunetki, a gdy ich spojrzenia skrzyżowały się, posłał jej uśmiech.
-Chodźmy stąd.- Mruknął na ucho Honor i podniósł się z plastikowego krzesła. Posłał jej najlepszy uśmiech jaki posiadał. Oczywiście dziewczyna odwzajemniła go i szybko stanęła obok niego. Złapał ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Dzisiaj już nie miał zamiaru odwiedzać żadnej klasy, a jedne wagary nikomu nie zaszkodzą. Zresztą miał gdzieś, czy będzie mógł chodzić, czy go zawieszą, a może wywalą. I może zachowywał się w tej chwili jak prawdziwy dupek, to nie dbał o Honor i o to co Corall sobie pomyśli. W końcu ma Daniela, a on też ma prawo spotykać się z kim chce.
Wsiadł w raz z towarzyszka do swojego samochodu.
-Dokąd jedziemy?- Spytała nieco piskliwym głosikiem. Wyczuwał jej ekscytacje na co miał ochotę wywrócić oczami, a nie odpowiadać tajemniczym uśmiechem jak na prawdę zrobił.
Daniel
Nie martwił się o Corall. Wiedział doskonale, że podjęła decyzję, która wychodziła na korzyść łowców i z tego się cieszył. Bardziej obawiał się jej powrotu do normalnego trybu w szkole. Ramię dziewczyny jeszcze się nie zagoiło do końca, dlatego wolał by do końca tygodnia została w domu. Jednak ona oczywiście zrobiła po swojemu, jak by inaczej?
Odpowiedzią na jej wiadomość tekstową był przyjazd pod szkołę. W momencie gdy wysiadał z auta, dziewczyna wychodziła ze szkoły. Posłał jej jeden z najładniejszych uśmiechów jakie mógł. Pogłaskał ją po plecach i zmierzwił dłonią włosy.
- To gdzie jedziemy, księżniczko? - zaśmiał się. Miał w zwyczaju nazywać ją damą z wysokiego szczebla społecznego ze średniowiecza: księżniczką, królową... Ona zaś reagowała uroczym śmiechem.
- Daleko. Gdzieś, gdzie nas nie znajdą. - powiedziała z błyszczącymi oczami. Przyuważył także coś jeszcze. W jego towarzystwie zachowywała się inaczej niż w jakimkolwiek innym. Nawet przy swojej przyjaciółce nie była tak zrelaksowana i otwarta. Nawet w towarzystwie wilkołaka... Chociaż tutaj akurat się nie dziwił. One są nieprzewidywalne, jeden zły wyraz i możesz stracić głowę.
- Czyli jedziemy do mnie. - skwitował, otwierając jej drzwi od strony pasażera. Corall z łobuzerskim uśmiechem dygnęła przed nim i wsiadła do auta. Kiedy jednak on miał już siadać za kierownicą, dostrzegł Travisa wychodzącego ze szkoły. Razem z jakąś dziewczyną. Nie zareagował jakoś nie wiadomo jak specjalnie. Po prostu spojrzał, zmrużył oczy i zasiadł obok niej. Zatrzasnął drzwi i odpalił silnik, po czym powoli opuścił parking szkolny.
Travis
-Świetny pałac.- Stwierdziła Honor przechadzając się po domu i wszystko dokładnie oglądając. Wątpił by na prawdę jej się podobało. Ten dom wyglądał jak wyjęty z dawnych czasów z paroma dodatkami, które wprowadził dla wygody.
-Dworek.- Poprawił ją Travis, który w ciszy chodził za nią. O tyle dobrze, że nie ma Russella, chociaż bynajmniej dziewczyna miałaby idealnego towarzysza dla siebie.
-Bez różnicy.- Machnęła ręką i szła dalej.
-Napijesz się czegoś?- Spytał chwytając ją za nadgarstek i odwracając w swoją stronę. Musiał przyznać, że urody jej nie brakuje, ale to nie jest to, to nie ta dziewczyna stoi przed nim. Honor jednak nie zdawała sobie z niczego sprawy. Pokręciła tylko głową i położyła dłoń na jego piersi. Zerknął raz na jej idealnie wypielęgnowane, perłowe paznokcie. Do tej chwili nie sądził, że można tak obsesyjnie dbać o swój wygląd.
-Myślę, że oboje mamy ochotę na coś innego.- Wymruczała. Przygryzła grubo pomalowaną czerwonym błyszczykiem wargę i spojrzała w oczy Travisowi. Wilkołak zaśmiał się i pochylił ku niej.
-Jakbyś czytała w myślach.- Odparł po czym wpił się w jej wargi nawet nie starając się być delikatnym. Chociaż w jego myślach uparcie wyskakiwały porównania on je ignorował i skupił się całkowicie na Honor.
Corall
Jeszcze nigdy nie była u Daniela w domu, a teraz miała okazję. Kawalerka nie różniła się niczym od innych mieszkań w centrum. Po za jednym szczególikiem... Z balkonu na dziewiątym piętrze rozpościerał się widok na plażę i lasy. Pozazdrościć, że ma tak na co dzień.
- Ładnie tu masz. - pochwaliła, siadając na sofie. Dłonie zaplotła na kolanach i nadal rozglądała się po mieszkaniu. Białe ściany dużego salonu z aneksem kuchennym w rogu. Mieszkanie wyglądało na prawie nieużywane i niezwykle zadbane, jak na mieszkającego w nim samotnie nastolatka.
Chłopak postawił na stoliku dwa parujące kubki i usiadł obok niej.
- Trochę nudno, kiedy jest się samemu. Z resztą i tak rzadko tu jestem. - przyznał, wzruszając ramieniem. Czuła na sobie jego badawczy wzrok, jednak nie reagowała na to jakoś specjalnie. Wzdrygnęła się lekko, gdy dotknął jej dłoni. - Wszystko w porządku? - spytał z wyraźną troską w głosie.
- Zastanawiam się czy dobrze zrobiłam. - powiedziała cicho, lecz szczerze. Nie miała już siły do kłamstw. Za długo ją okłamywano.
- Dobrze zrobiłaś. - odparł bez wahania, obejmując ją ramieniem i przytulając do swojego boku. - Nie patrz na wilkołaki przez pryzmat Travisa. Wilki są nieprzewidywalne, jeden błąd w ich obecności i można stracić życie. - dodał, głaszcząc ją po ramieniu. Miał rację. Nie mogła patrzeć na wilkołaki tylko przez to, co zrobił Travis parę dni temu. Każdy wilkołak jest inny, każdy może być niebezpieczny.
Travis
Leżał w swojej sypialni do pasa przykryty kołdrą. Wpatrywał się w sufit i wsłuchiwał w miarowy oddech Honor leżącej obok. Podniósł się z łóżka szybko naciągając na siebie spodnie. Zerknął na dziewczynę, która zaczęła mamrotać coś pod nosem.
-Śpij.- Mruknął niezbyt głośno i wyszedł z sypialni. Zszedł do salonu, gdzie nalał sobie bursztynowego trunku z jednej z kryształowych karafek.
-Corall dała ci kosza i od razu znalazłeś sobie inną.- Russel zaklaskał w dłonie.- Dodajesz kolejny punkt na jej czarnej liście, aby cię nienawidziła.- Dodał na co Travis prychnął i upił łyk alkoholu.
-To zupełnie tak jak ty, a zresztą od kiedy to ty jesteś głosem sumienia?- Spytał wywracając oczami.- Zresztą ona woli idiotów latających z łukami. Chcesz sam sprawdź.- Mruknął bez przejęcia. Skończył z nią.
-I masz to zamiar tak zostawić? Aż sama zacznie latać z łukiem?- Dociekał dalej.
-Chcesz to idź sam się tym zajmij.- Odparł popijając trunek.
-Żebyś pięć minut później zasłaniał ją jak tarcza.- Powiedział krzyżując ręce na piersi. Russell przestawał go rozumieć, ale to nic nowego, choć i tak sądził, że jego duma jest zbyt urażona by przyznać się do tego, że po prostu się zawiódł.
-Jak ty dobrze mnie znasz.- Rzucił z ironią.
-Na wylot!- Travis wrócił do sypialni. Bynajmniej tutaj ma spokój i może w ciszy pomyśleć. Stanął przy oknie wpatrując się w roztaczający się las za nim. Zerkał tylko co jakiś czas na śpiącą nadal Honor. Pewnie każdy rozsądny człowiek powiedziałby, że zachował się jak urażony kretyn i że jest nieodpowiedzialny, ale on nie dbał o to. Rozrywka potrzebna jest każdemu, a to że przez jakiś czas był... miły dla Corall nie oznacza, że będzie święty wobec innych dziewczyn, czy jakiejkolwiek innej osoby. Gdyby miał pewność, że łowcy zajmą się także chronieniem jej już dawno by go nie było w tym przeklętym mieście.
Hej!
OdpowiedzUsuńWszystko czytałem, ale nie bardzo miałem czas na komentowanie, w sumie nadal go nie mam, ale dam znać, że żyję i czytam ;) Więc wszystko toczy się w bardzo ciekawym kierunku i muszę przyznać, że idzie wam to wszystko coraz lepiej. Na prawdę ciekawi mnie co zrobi Corall i chyba przede wszystkim Travis.... Jeeju już bym chciał znać zakończenie, albo chociaż to co będzie się działo za parę rozdziałów ;D
Oby szło wam to cały czas tak dobrze,
weny :D
Jezu nie lubię tego Danila:/
OdpowiedzUsuńlouistomlinson-bad.blogspot.com