Travis
Dwa wilki przemierzały las.
Głuche wycia przeszywały ciemność, docierając do każdego kąta boru. Polowały, a
wszystko co żywe może stać się ich celem. Ich drogi nie skrzyżowały się na
razie z ludzkimi, ale ludzie byli nie daleko. Hałas który tworzyli niósł się
echem po okolicy. Głośna muzyka, śmiechy – wszystko wybijało z rytmu nie tylko
wilkołaki, ale je to przyciąga, coś związanego z ludzką naturą, która w chwili
obecnej gnije w środku nich. Wilki, będące teraz tylko i wyłącznie zwierzętami
w końcu poddały się pokusie bogatych zapachów i dźwięków dobiegających ze
strony imprezy jaką urządzili sobie nastolatkowie. Normalnie Travis pewnie nie
postawiłby tam stopy, mimo zaproszenia, które otrzymał. Chyba, że po długich
błaganiach i próbach wytrzymania ‘’słodkiego” wzroku Russella, zgodziłby się i
poszliby tam. Za pewne podpierałby najdalsze drzewo i stojąc w cieniu obserwowałby
wyczyny swojego przyjaciela wraz z jego nieudolnymi podrywami damskiej części
szkoły. Ale bynajmniej trzyma za niego kciuki, a to zawsze coś. W końcu lepsze
to niż nic.
Wilki krążyły wokół trwającej w
najlepsze zabawy. Gdyby nie hałas i pewnie dobra zabawa, dosłyszeli by pomruki,
powarkiwania. Jedyne co mogło się przebić to krótkie wycia. W końcu Travis
wyłonił się zza zarośli, a obok niego stanął Russell. Szary wilk z głośnym
warkotem skoczył do przodu. Wytrącił bokiem drzewo z ogniska, nie zważał jednak
na nic. Przed nim z dość solidną gałęzią stanął jakiś chłopak. Zwierze tylko
prychnęło i skoczyło do przodu zatapiając zębiska w ramieniu nastolatka.
Szarpał nim na boki rozrywając mięśnie i smakując krwi. Chłopak w panice i
bezradnie uderzał kawałkiem drewna w bestię, ale to nic nie dawało. Nie minęło
więcej niż pięć minut, a w paszczy wilk miał już tylko bezwładne ciało.
Odrzucił je na bok, a z psyka skapywała krew. Jej metaliczny smak nakręcał
wilkołaka do dalszego mordu. To samo czynił jego przyjaciel. Szary wilk w
pogoni za kimś innym wpadał na rozstawione stoły, śmieci walały się wokół, a
las przeszywały krzyki… Kły wilka zatopiły się w kolejnym ciele. Drobniejszym,
słabszym, które broniło się jeszcze krócej… Nagle w Travisa uderzył przeraźliwy
krzyk, który dosłownie na chwilę przywrócił jego ludzką cząstkę. Rozejrzał się,
jego żółte ślepia lustrowały każdą twarz, aż w końcu zobaczył ją. Stała pod
drzewem, a brązowy wilk podchodził do niej… Nie czekał ani sekundy. Skoczył do
przodu i z impetem buchnął w Russella. Odepchnął go od dziewczyny na którą
spojrzał. Pchnął go w głąb zarośli. Musieli stąd iść póki nad sobą panował.
Kłapnął zębiskami na niego poganiając.
Oboje odzyskali panowanie nad sobą. Może nie do końca nocy, ale na tyle
długo by uciec z tego miejsca co właśnie czynili.
Corall
Leśna polana w samym środku Monterey's Woods była ładnie oświetlona i równie ładnie przyozdobiona. Muzyka grała niezbyt głośno z głośników ustawionych po obu stronach dużego stołu ze smakołykami. Wilczur przysiadł na tylnych łapach tuż nóg swojej właścicielki. Węszył w powietrzu, merdając ogonem.
Heaven od razu złapała rytm granej melodii, co potwierdzał uśmiech na jej twarzy. Jak się spodziewała, po krótkiej chwili ruszyła na wyłożony panelami parkiet po środku polany. Blondynka mimo wszystko nadal stała z boku towarzystwa, przyglądając się wszystkiemu. Na niższych gałęziach służących za "sufit" przywieszone były papierowe lapmiony z namalowanymi różnymi wzorami. Z dwóch stron, czyli na przeciwko i po prawej stronie od dziewczyny stały nakryte stoły z talerzykami, przekąskami - tymi zdrowymi i tymi mniej - oraz standardowo, jak na każdej porządnej imprezie, poncz w wielkiej, szklanej misce. Dałaby sobie rękę uciąć, że cwani seniorzy szkolni dodali do słodkiego napoju alkohol. Bo przecież tylko z nim przyjęcie może być udane. Po lewej zaś było ognisko. Prezentujące się dużymi płomieniami, do którego podchodzili ci, którzy mieli dość tańców i woleli ogrzać się przy cieple ognia.
Po kilkunastu minutach, Spark podniósł się i zaczął strzyc uszami w kierunku lasu, skąd przyszli. Nasłuchiwał uważnie, aż w końcu dość nagle położył uszy przylegle do czaszki i zaczął warczeć. Nie umknęło to uwadze Corall. Niemal od razu kucnęła przy nim, próbując uspokoić psa. Nerwowo też szukała obiektu jego zdenerwowania. Wiedziała doskonale, że był wychowany nienagannie, nie warczałby na byle co.
Wtedy to dostrzegła. Dwie pary połyskujących w ciemnościach oczu. Mogła przysiąc, że jej serce na sekundę zamarło, po czym zaczęło bić nowym, szybszym rytmem. Później wszystko działo się błyskawicznie. Dwa ogromne wilki wskoczyły na polanę i zaczęły atakować każdego kto stanął im na drodze. To na nich warczał czarny wilczur, szczekający teraz głośno w obronie właścicielki. Dziewczyna podniosła się szybko na nogi i drżącymi dłońmi odpięła jego smycz, pozwalając mu uciekać. Zrobił to, kiedy w jej stronę podchodził brązowy wilk. Skuliła się, przylegając mocniej do drzewa i modląc się, żeby to był tylko głupi sen. To nie był głupi sen. To była rzeczywistość, więc kiedy już niemal czuła jego oddech na skórze, zaczęła krzyczeć. No co? W końcu jest dziewczyną, czyż nie?
Kiedy jednak drugi wilk odepchnął od niej brązowego, tylko przez ułamek sekundy w jej głowie zrodziło się pytanie "O co im chodzi?" To było bez sensu. Zabijali każdego innego, a ją ratował przed swoim? Później obudził się w niej instynkt i zaczęła uciekać. Jak najdalej, zostawiając za sobą bałagan, krzyki i wołania o pomoc. Nie chciała być w to zamieszana, chciała zapomnieć. Zniknąć. Wmówić sobie, że tego nie widziała.
W którymś momencie biegu jej serce biło tak mocno, że miała wrażenie, iż jego dźwięk niesie się echem jak wcześniej wycie wilków. Usiadła na ściółce, próbując opanować drżenie dłoni. Co to właściwie było? Jakim cudem one zaatakowały? Zaczęła drżeć mocniej, kiedy owiał ją zimny wiatr. A chwilę później tuż obok ucha przemknął świst i kiedy zerknęła lekko w bok dostrzegła utkwioną w korze strzałę.
- Nic ci nie jest? - usłyszała nad sobą, a kiedy podniosła niepewnie głowę, dosłownie zamarła. Stał nad nią chłopak, mniej więcej w jej wieku, może rok czy dwa starszy. Miał porzucone w artystycznym nieładzie brąz włosy i cudne, zielone oczy idealnie współgrające z jego śniadą karnacją. Niezdolna wykrztusić z siebie chociaż słowo, pokręciła głową i skorzystała z jego pomocy, kiedy wyciągnął do niej rękę. - Przepraszam za strzałę. - dodał szybko, wyciągając grot z drzewa.
- To nic takiego. - rzuciła, przyłapując się na tym, że zadrżał jej głos. - Jestem Corall. - przedstawiła się, a jej wargi posłusznie wygięły się w delikatnym uśmiechu.
- Daniel. - powiedział, również się uśmiechając.
Nie wiedziała o nim nic, a mimo to czuła się, jakby już wcześniej gdzieś go spotkała.
No to dobry wieczór :D
OdpowiedzUsuńCzytam i nie mogę wyjść z podziwu. Kurczę ale ten rozdział jest genialny :D No cudoooo...
Strasznie podobały mi się opisy kiedy Travis atakował ludzi. Ta lejąca się krew i odpadające kończyny, to mi się podoba.
Jejku nie dziwię się Corall, że zaczęła krzyczeć w końcu jest dziewczyną i miała prawo się bać.
Mam pewne spekulacje co do postaci na końcu, bo w końcu dziewczyna poczuła jakby znała tego chłopaka. Jestem ciekawa czy moje przypuszczenia się potwierdzą :D
A teraz wielkie dzięki za danie imienia Daniel. O matko nie wiem jak się oddycha. To jest najpiękniejsze, najsłodsze imię na świecie. Uwielbiam waszą historię teraz jeszcze bardziej. Poproszę jeszcze więcej Daniela, bardzo dużo niech go będzie.
Jeszcze nie dość, że ma piękne imię to jeszcze z opisu wydaje się łany. Nic dodać nic ująć.
Uwielbiam tą historię i czekam na więcej :D
Pozdrawiam
Kilulu
O matko! Kiedy wilki weszły na polane, byłam pewna, że Corall coś się stanie. Nawet nie macie pojęcia co czułam. Te opisy były tak idealne, że czułam się jakbym sama tam była. Strasznie się ciesze, że Travis się opamiętał i udało mu się ją uratować. Uwielbiam go, ale jednocześnie strasznie zaintrygowała mnie postać Daniela. W końcu nie często zdarza się spotkać chłopaka strzelającego w uchu. Jeszcze nie wiem jaki jest i mam nadzieję się niedługo przekonać, bo coś czuję, że może być niezłą konkurencją dla Travisa w walce o serce Corall. :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału. Macie ogromny talent.
Pozdrawiam :D
Świetny rozdział, zresztą jak każdy ;) Coś czuje, że ten cały Daniel nie pojawił sie tam od tak przypadkiem i wgl ciekawe kim jest :D To było przerażające jak te wilki tam wpadły... świetnie to opisałyście! Oby tak dalej, bo jesteście świetne... Weny, bo czekam z niecierpliwością na NN :)
OdpowiedzUsuńCześć :D
OdpowiedzUsuńJestem leniem, bo nie chce mi się rozpisywać, ale ja to i tak tylko to samo piszę, kreatywność na 100% Ale przechodząc do najważniejszego, rozdział bardzo fajny, wciągnął mnie i tak sobie czytam, czytam a tu nagle koniec, a już chciałem zobaczyć co dalej z tym Danielem i czy wilczki skończyły rozrabiać... A wgl ta scena na imprezie, wiedziałem! I tak poza tym to idealnie opisana, bardzo realistycznie. Daniel... Czyzby łowca? Czy będzie startował do Corall? Jestem tego ciekaw i się zastanawiam kiedy nasza dziewczynka zostanie wplątana w te wszystkie wilcze sprawy i czy Trav ruszy swoje cztery litery i coś się zacznie między nimi dziać... Jednym słowem jak zawsze ekstra, a ja muszę czekać na NN. Mam nadzieję,że szybciej dodacie kolejną część.
To do następnego :)
Niech pojawi się Travis. <3 ej można by z tego zrobić film. Coś jak zmierzch :o
OdpowiedzUsuńlouistomlinson-bad.blogspot.com